W miniony poniedziałek szpital poinformował, że stan pacjenta znacząco się pogorszył, we wtorek mężczyzna zmarł.
Do sprawy odniosła się m.in. aktorka Ewa Błaszczyk, założycielka fundacji „Akogo?” inicjatorka budowy kliniki „Budzik” – ośrodka rehabilitacyjnego dla dzieci w śpiączce i „wybudzeniowego” oddziału dla dorosłych przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie, która – mając na uwadze znane jej przypadki pacjentów – uważa, że istniała szansa wybudzenia R.S, a jego śmierć to „bierna eutanazja w majestacie prawa”. Podobną opinię wyraził prof. Maksymowicz, nazywając informacje o „kontrolowanym pogarszaniu się stanu pacjenta” barbarzyńskim morderstwem.
Obok głosów potępiających zachowanie brytyjskich lekarzy są też takie, które ich decyzję uważają za jak najbardziej słuszną.
Postęp w medycynie można wykorzystać w bardzo różny sposób. I nie ureguluje tego żadne prawo. Zawsze pozostanie bowiem jego interpretacja, za którą stoi człowiek, jego wrażliwość, zdolność do empatii, zawodowa i ogólnoludzka etyka. Ta ostatnia wyraźnie ewoluuje w stronę ekonomizacji życia, instrumentalnego traktowania człowieka. Opłacalność staje (stała?) się podstawowym kryterium jego oceny.
W ostatnim czasie jesteśmy wręcz bombardowani słowem „godność”. Godne życie, godne umieranie. Przy czym niegodna jest ewentualna śmierć R.S. podczas transportu w samolocie, ale godne jest zagłodzenie go, niegodne jest życie bez pełnej możliwości w jego uczestniczeniu, ale godna jest eutanazja, niegodne jest urodzenie niepełnosprawnego dziecka, niegodne „skazanie” go na życie w niepełnym komforcie, ale godne zabicie go w łonie matki.
Czy angielski pacjent Sławomir S. z góry skazany był na przegraną? Padł ofiarą cywilizacji śmierci? Nowego pojmowania słowa „godność”?