Zestawienie wyników międzynarodowego testu sprawności fizycznej z ostatnich 25 lat pokazuje, że kondycja młodzieży spada we wszystkich dziedzinach. W 1979 r. w skoku w dal chłopcy osiągali 4,2, obecnie – 3 m. Dziewczynki były w stanie utrzymać się w zwisie na drążku przez 14, a dziś przez 6,5 s. Dotknąć w skłonie palcami podłogi nie potrafi 71% dzieci z klas III szkół podstawowych. Według Światowej Organizacji Zdrowia obecne pokolenie uczniów podstawówek może być pierwszym od długiego czasu, które będzie miało krótszą średnią długość życia niż ich rodzice.
Katastroficzne dane potwierdza również ministerstwo sportu. Blisko połowa chłopców w wieku 13 lat spędza ponad dwie godziny dziennie przy komputerze. Aż 18% 18-latków narzeka na bóle pleców i stawów. Tylko 10% 14-latków podejmuje jakąkolwiek aktywność fizyczną, np. jeździ na rowerze lub gra w piłkę. Wady postawy ma 60% polskich dzieci.
– Przyznam szczerze, że mam dylemat, kiedy chcę nakłonić młodzież do większego wysiłku. Boję się, czy nie będzie kłopotów natury zdrowotnej. Uczniowie są coraz słabsi fizycznie. Przebiegnięcie nawet niewielkiego dystansu powoduje zadyszkę. Aż strach pomyśleć, co z tymi młodymi ludźmi będzie się działo za kilka lat – przyznaje Andrzej Materski, nauczyciel wychowania fizycznego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 3 w Siedlcach.
Jednocześnie prawdziwą plagą stają się zwolnienia z zajęć wychowania fizycznego. Z raportu NIK wynika, że prawie 18% zwolnień wystawiają lekarze, a 23% rodzice. – Jeśli dziecko chce się zwolnić z wuefu, idzie do matki czy ojca i mówi: „Napisz karteczkę albo zadzwoń” albo „Zrób coś, żebym nie ćwiczył” – opisuje A. Materski i dodaje: – Potem uczeń wręcza zwolnienie od rodzica lub zgłasza jakąś niedyspozycję, a nauczyciel nie wie, co z tym fantem zrobić. Czy uczeń jest rzeczywiście chory? A może tylko symuluje?
Tylko leszcze nie ćwiczą
Ministerstwo postanowiło zająć się problemem spadającej aktywności fizycznej wśród młodzieży i rosnącą liczbą zwolnień z wuefu. W telewizji pojawiły się spoty zachęcające rodziców do posyłania dzieci na wychowanie fizyczne. W jednym z filmików widzimy scenę rozgrywającą się w polskim domu. Chłopiec podbiega rano po plecak leżący na krześle w kuchni. Zwraca na niego uwagę ojciec czytający przy śniadaniu gazetę. „Coś słabo wyglądasz, wypiszę cię dzisiaj z wuefu” – stwierdza. – „A czemu z wuefu? Nie lepiej z matematyki?” – odpowiada zaskoczony syn.
W opisie spotów wchodzących w skład kampanii społecznej czytamy: „Najwięksi mistrzowie zaczynali przygodę ze sportem od wuefu!”. Kolejny filmik przedstawia więc Marcina Gortata, opowiadającego się przeciwko powszechnemu zwyczajowi bezpodstawnego zwalniania dzieci z lekcji wychowania fizycznego. Znany koszykarz wspomina początki swojej kariery i to, że lekcje wuefu były jego pierwszym kontaktem ze sportem. W nagraniu występuje nawet były nauczyciel Gortata, pan Zdzisław. W innym spocie wypowiadają się siatkarze Bartosz Kurek i Marcin Możdżonek. Ten ostatni podsumowuje, że „tylko leszcze nie chodzą na wuef”. A Kurek dodaje, iż za jego czasów nie uczęszczać na zajęcia wychowania fizycznego było po prostu wstyd.
Miłe wspomnienia z czasów szkolnych ma również Damian Guzek, piłkarz II-ligowego zespołu Pogoń Siedlce oraz nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 4. – Czego byśmy nie robili na lekcji, wszystko mi odpowiadało. Prawdopodobnie dlatego, że w podstawówce, po wielu godzinach spędzonych w ławkach, każdy chciał zaznać trochę ruchu – wspomina. To właśnie ówczesny nauczyciel wuefu namówił go do trenowania piłki nożnej, która ukierunkowała jego dorosłe życie.
Mariusz Kuczko, były siatkarz siedleckiego klubu, pamięta, że jego klasa była bardzo usportowiona. – Reprezentowaliśmy szkołę prawie we wszystkich dyscyplinach. Chyba właśnie wtedy odkryłem swoje zdolności trenerskie, bo zawsze brałem do swojej drużyny najsłabszych fizycznie i często wygrywaliśmy z naszymi klasowymi „gwiazdami” – opowiada. – Przed lekcjami, na przerwach i po zajęciach graliśmy w piłkę nożną czy koszykówkę. Woźne musiały nas wyganiać z boiska. Pewnego dnia w szkole pojawił się były siatkarz i rozpoczęły się zajęcia z tej dyscypliny. W tym czasie drużyna Czarnych Słupsk zdobywała medale w lidze, była więc dodatkowa motywacja do treningów – przyznaje zawodnik.
Jedni się garną, drudzy wykręcają
– Problemy ze zwolnieniami z wuefu? U nas takich nie ma – stwierdza stanowczo Przemysław Anusiewicz, dyrektor SP nr 4 w Siedlcach. – W zeszłym roku miałem jedną osobę zwolnioną z zajęć ze względu na złamaną nogę – uzupełnia. Od kilkudziesięciu lat siedlecka „Czwórka” znana jest jako szkoła sportowa. Dla dzieci zorganizowano klasy z rozszerzonym programem wychowania fizycznego. Obecnie placówka zajmuje pierwsze miejsce w punktacji na najbardziej usportowioną szkołę. Uczniowie odnoszą sukcesy w piłce nożnej, biegach oraz koszykówce. – W szkole są dwie klasy sportowe: jedna o profilu piłka nożna chłopców i minikoszykówka dziewcząt, druga – lekkoatletyka z pływaniem. Dzieci realizują po dziesięć godzin wychowania fizycznego tygodniowo. Zajęcia odbywają się na boisku szkolnym oraz na dwóch salach gimnastycznych. Każde dziecko ma możliwość ćwiczenia na przygotowanych do tego obiektach sportowych. Myślę, że dzięki temu brak zwolnień z wuefu – stwierdza Anusiewicz. – Z dziećmi na tym etapie edukacyjnym nie ma najmniejszego problemu. Chętnie uczestniczą w zajęciach, są aktywne i zaangażowane – uzupełnia D. Guzek.
Dużo mniejszy optymizm wykazuje Materski. – Obserwuję, że z roku na rok młodzież gimnazjalna i starsza coraz niechętniej podchodzi do zajęć z wychowania fizycznego. Można powiedzieć, że jest kilka grup uczniów: jedni garną się do ćwiczeń fizycznych, inni robią to dopiero za silną namową, a pozostali starają się wykręcić – stwierdza wuefista.
Spocę się i co dalej?
Uczniowie swoją niechęć do wuefu tłumaczą proponowanym przez wielu nauczycieli modelem „zajęć na macie: macie piłkę i grajcie”. – Ja bym tego typu zajęć nie demonizował. Młodzież generalnie chce mieć jak najprostsze formy aktywności – wyjaśnia Materski. – Są trzy podstawowe kanony zajęć z wychowania fizycznego. Po pierwsze: dać dzieciom możliwość ruchu, który jest niezbędny w ich rozwoju. Po drugie: wytworzyć u nich nawyk ruchu. I wreszcie po trzecie: zapoznać uczniów z podstawowymi technikami różnych dyscyplin sportu, np. siatkówki, koszykówki, piłki nożnej, lekkoatletyki czy gimnastyki – wylicza wuefista. Podobnego zdania jest D. Guzek. – „Zajęcia na macie” często są atrakcyjniejsze od monotonnego uczenia się jakiegoś elementu technicznego, a przecież na wuef przychodzą po to, żeby się poruszać, wyszaleć po wielogodzinnym siedzeniu w ławkach. Niekiedy jest to ich jedyna forma ruchu w ciągu całego dnia – tłumaczy nauczyciel i wskazuje na inny ważny czynnik: poziom sprawności ruchowej. – Uczniowie, którzy są fizycznie słabsi, często nie chcą ćwiczyć, żeby nie narażać się na negatywne komentarze pod swoim adresem – dodaje Guzek.
Kolejnym wysuwanym przez młodzież argumentem za zwalnianiem z wuefu jest brak możliwości komfortowego przebrania się i wykąpania po ćwiczeniach. Nie w każdej szkole są prysznice, a przede wszystkim przerwa jest na to za krótka. W szczególności skarżą się na to dziewczęta. Ich rozterki rozumie Adam Czerkas, piłkarz Pogoni Siedlce oraz menadżer i założyciel Football Academy w Sokołowie Podlaskim. – Dziewczyny kładą nacisk na swój wygląd, robią makijaż, chcą ładnie pachnieć. Na lekcji wuefu spocą się, a potem nie mają gdzie się umyć. To powoduje dyskomfort. Tymczasem wychowanie fizyczne jest wpychane między inne lekcje. W związku z tym młodzież woli chodzić po szkole na fitness, tańce czy inne formy aktywnego spędzania czasu, bo można się do nich przygotować i nie być zakłopotanym w czasie lekcji – stwierdza Czerkas.
Chwal i popieraj
Nauczyciele przekonują, że część winy leży także po stronie rodziców, którzy nie wpoili swoim dzieciom dobrych nawyków. – A to właśnie oni muszą sterować rozwojem młodego człowieka. Jeżeli pozostawią dziecko samemu sobie, to na 80% wolny czas spędzi przed komputerem, a na lekcji wuefu usiądzie na ławce, by pogadać o kolejnych levelach pokonanych w grach – uwrażliwia Kuczko. O dobry kontakt z rodzicami młodych adeptów piłki nożnej dba Czerkas. W jednym z punktów kodeksu wzorowego rodzica w jego akademii zapisano: „Chwal i popieraj wysiłek fizyczny oraz postęp”. – Część rodziców wypełnia wolny czas swoich pociech nauką języka obcego, tańca czy grą na jakimś instrumencie. Nie mówię, że to jest złe, ale można to jakoś pogodzić ze sportem – dodaje.
Światełko w tunelu, czyli zmianę w mentalności dorosłych, dostrzega Materski. – Widzimy coraz więcej rowerzystów, biegaczy, ludzi, którzy, nie samochodem, ale na piechotę pokonują znaczne odległości. Mam nadzieję, że stanie się u nas tak jak w społeczeństwach zachodnich, gdzie przed laty był podobny problem i w końcu udało się to zmienić. Ale potrzeba czasu – podsumowuje.