W 1781 r. głośna stała się rozprawa przed sądem referendarskim między gromadami wsi starostwa łosickiego, reprezentowanymi m.in. przez Filipa Karpowicza z Kornicy, a Tomaszem Aleksandrowiczem, kasztelanem podlaskim i starostą łosickim oraz Krzysztofem Łuniewskim, komisarzem tego starostwa i jego dyspozytorami: Antonim Sakowskim oraz Tomaszem Kuczyńskim. Chłopi zarzucili staroście i jego urzędnikom nadużycia. Mimo przegrania procesu włościanie złożyli apelację. Podobną sprawę sądową mieli przedtem chłopi ze wsi Borsuki – Żuk i Kozioł oraz z Serpelic – Łyczewski i Kuzaczuk.
W 1781 r. Kodeń stał się znany za granicą, jednak nie z racji cudownego obrazu Matki Bożej, tylko właścicieli miasteczka. We Francji powołano podległą tamtejszej masonerii Wielką Lożę Narodową Wielkiego Wschodu Polski i jej namiestnikiem został syn właścicielki Kodnia – Kazimierz Nestor Sapieha. Ale on i jego matka – Elżbieta z Branickich Sapieżyna – stali się tam głośni z innego powodu. Do połowy 1781 r. zatrudniali w Kodniu francuskiego guwernera Vautrina, który uczył 24-letniego Nestora ekonomii, prawa i nauk społecznych. Stosunki między zdolnym, lecz zarozumiałym i aroganckim uczniem (oraz jego matką), a Francuzem ułożyły się źle. Sapiehowie krzywdzili i upokarzali guwernera tak, że znienawidził on Polskę i po powrocie do Francji napisał oraz wydał o naszym kraju zjadliwy paszkwil. Zapomniał jednak, że ostrze jego krytyki godziło częściowo we własną Ojczyznę, ponieważ największy zarzut, jaki postawił Sapiesze, dotyczył złego nań wpływu młodzieży paryskiej, kiedy ten studiował we Francji.
Tymczasem szkoły w Polsce wprowadzały w życie instrukcje Komisji Edukacji Narodowej i przeżywały bujny rozwój. Wiosną rozpoczęła się na Podlasiu wizytacja generalna prowadzona przez wizytatorów KEN. Jako jedno z pierwszych zostało zwizytowane kolegium pijarskie w Łukowie. Między 20 a 22 kwietnia 1782 r. odwiedził je wizytator – ks. Szczepan Hołowczyc. Szkoła liczyła 250 uczniów i 10 spośród nich mieszkało w tzw. konwikcie Szaniawskich. Na czele kolegium stał prorektor Bernard Rzążewski. Hołowczyc tak napisał o szkole i jej nauczycielach: „Stosują się w swych lekcjach do rozłożenia nauk i godzin w ustawach przepisanych i do ksiąg elementarnych. Doświadczenia klas czynione ściśle zabrały kilka godzin. Wszystkie rodzaje nauk były na placu, z popisu poznać było, że nie na pamięć, ale na rozum są uczeni, uważałem usilność i nauczycielów w tłumaczeniu, i uczniów w korzystaniu”. W uwagach krytycznych wizytator zauważył jedynie ujemny wpływ na tok zajęć szkolnych jarmarków. W czasie targowym przylegający do kościoła pijarskiego i kolegium plac jarmarczny zapełniał się krewką szlachtą chodaczkową, która nazbyt często stawała w kolizji z prawem i obyczajami. Dlatego, po uwagach wizytatora, dla oszczędzania uczniom gorszących widoków w czasie trwania jarmarku rozpuszczano ich do domu. Innym powodem, dla którego przerywano naukę, była potrzeba udostępnienia zjeżdżającym na jarmark kupcom i obywatelom stancji uczniowskich na kwatery.
Od 3 do 5 maja ks. Grzegorz Piramowicz wizytował miasto Węgrów, między 6 a 9 maja Drohiczyn, od 14 do 17 maja Białystok, 20 maja Tykocin i między 24 a 27 maja Grodno. Zanotował, że w Węgrowie wszyscy uczniowie byli zdrowi. 9 maja pisał z Drohiczyna: „Bardzo miło by było być wizytatorem zawsze, gdybym wiele mógł znaleźć takich szkół, jak są drohickie. Prawdziwie uczułem niezmierne ukontentowanie. Wszystko bardzo dobrze. Egzaminowałem klasy po 3-4 godziny, zapominając o długości czasu. Dzieci, co dziwniejsze jest, jeszcze mniej o niej pamiętali. Popisują się wybornie… nie puszczali mnie z klasy. Nie masz dzieci tępych. Prawie żadnego nie znalazłem, żeby się w jakiej nauce dobrze nie popisywał… Jest tu przyłączona i od pijarów utrzymywana szkoła parafialna, która przyprawia dzieci do klas wyższych. Nic lepiej urządzonego, nic pożyteczniejszego nad to ustanowienie. Więcej z łaciny, arytmetyki umieją, lepiej czytają, niż pospolicie trafia się to w wyższych klasach… Nabożeństwo, obyczaje, rozmówki mocno mi się podobały. Kochają rektora, nauczycielów, mają poważanie ich, ale i miłą poufałość”.
O rektorze – ks. Reszczyńskim – napisał: „Sam obszernie uczony, mocno pilnuje profesorów i uczniów”. Jednocześnie wskazywał na niezamożność okolicy i przedstawiał postulaty szlachty dotyczące utworzenia taniego konwiktu, a także czwartej klasy. Stwierdzał, że często z biedy młodzież nie kończy szkół, a znaczna liczba uczniów jest bez książek, bo ubóstwo nie pozwala im kupować podręczników. Na zakończenie listu pisał, że opiekun szkoły, podstoli drohicki Jan Czarnocki, powinien być z niej kontent. W następnej relacji pochlebnie pisał też o nauczycielach z Białegostoku.
Inny wizytator, Franciszek Bieńkowski, podkreślał w raporcie, że szkoła w Białej cieszy się protekcją mieszkających tu Zofii i Hieronima Michała Radziwiłłów, którzy kupują uboższym dzieciom przybory szkolne.
Latem 1782 r. odbyły się sejmiki przedsejmowe. Posłami z województwa podlaskiego zostali m.in. regent koronny Stanisław Karwowski i starosta brański Michał Hieronim Starzeński.