Wśród skomplikowanej sytuacji mieszczan podlaskich miast królewskich godna podkreślenia jest wytrwałość mieszkańców Wohynia. Na początku XVIII w. próbowano przekształcić ich w pańszczyźnianych chłopów. Po kilkudziesięciu latach walki odzyskali niezależność, a w połowie XVIII w. podjęli nawet próbę obrony granic swego obszernego terytorium. Wohyń był wyposażony w 167 włók ziemi i należał do tzw. ekonomii brzeskiej. Jego rozległość wzbudziła apetyt właściciela Branicy, Zbulitowa i Kopiny, podstolego drohickiego Mikołaja Kuczyńskiego, który oskarżył miasto o wejście na jego posiadłość. Do rozstrzygnięcia sporu August III powołał specjalną komisję, w skład której weszli przedstawiciele polscy i litewscy. Rozpoczęła ona działalność w roku 1753, ale zakończyła ją dopiero w następnym – po żmudnych pomiarach i wizjach lokalnych z mapą w ręku, którą wykonał major Witt. A tak prace komisji podsumował jej członek – Marcin Matuszewicz: „Przegrał Kuczyński, bo mu więcej należało przysądzić gruntów. Ekonomia więcej wygrała, ale nie wygrała tego, co chciała, więc uważała się też za przegraną”.
Jednak sprawa na tym się nie zakończyła. 12 marca 1754 r. zmarł ojciec Matuszewicza, Jerzy Józef, cześnik miński, który był m.in. właścicielem części Pratulina. Miał on nabożeństwo do Matki Bożej, a jego ulubioną lekturę stanowiła książka „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a Kempisa. Znał pięć języków i był dobrodziejem kościołów w Rasnej, Janowie i Horodyszczu. Niedługo po pogrzebie przyśnił się Marcinowi i powiedział: „Jestem w Miłosierdziu Boskim, ale ratujcie mnie postami i modlitwami”. 12 kwietnia 1754 r. administrator bialski pisał do księcia Hieronima Radziwiłła, który bawił w Słucku: „Pan Krauz codziennie pilnuje roboty, komedienhauzu dogląda i gdyby tarcice dodane byli, to by dotąd niemal exsepto malarza gotowo było”.
Do pisania tekstów sztuk w budującym się teatrze książę zaangażował poetę Onufrego Korotyńskiego, a do scenografii – malarza Stefana Cybulskiego. 23 kwietnia komendant bialski – Szylling informował księcia: „Dnia wczorajszego pierwszy raz próba kapeli na pokojach była”.
Po zaręczynach w Korczewie w czerwcu 1754 r. Marcin Matuszewicz przyjechał z zaręczonym bratem Józefem do Suchowoli koło Radzynia Podlaskiego, posiadłości podstolego drohickiego Leona Kuczyńskiego, w celu „uczynienia pszedszlubnych zapisów między nim a bratem moim mającym się żenić z córką jego Konstancją”. Termin wesela ustalono na wrzesień.
W sierpniu 1754 r. odbyły się sejmiki przedsejmowe. Klęskę wyborczą na sejmiku w Brześciu poniósł podskarbi wielki litewski, właściciel Terespola, Włodawy i Różanki, Jerzy Fleming. Mimo że urabiał mu wyborców brat Matuszewicza, jak zapisał pamiętnikarz: „na moście Bugowym pił ze szlachtą, wino nosić kazał i tym więcej do niego przyłączało się”, Fleming przegrał, gdyż podczas sejmiku pogardliwie traktował brać szlachecką, zwracając się do każdego „per Ty”. Zraził wyborców do tego stopnia, że porwano się do szabel i ledwie uszedł do Terespola, gdzie mocno zdenerwowanemu lekarze puszczali zaraz krew. Klęskę wyborczą ponieśli także zwolennicy Czartoryskich na sejmiku w Drohiczynie, gdzie niedawno właściciel Siedlec, kanclerz Michał Czartoryski, narzucił Kolegium Jezuickiemu posłusznego sobie rektora. W czasie sejmiku domagano się jego ustąpienia i wkrótce do tego doszło. Na sejmiku ziemi bielskiej w Brańsku zwyciężyli kandydaci hetmana Branickiego.
Ostatecznie posłami z Podlasia zostali wybrani m.in.: Józef Pułaski, starosta warecki, ojciec przyszłego bohatera Polski i Stanów Zjednoczonych; Józef Wilczewski, pułkownik wojsk JKM oraz starosta Aleksander Butler, który w tym roku otrzymał od króla przywilej uczynienia z Sarnak miasta. Marcin Matuszewicz, mimo że nie był posłem, również wybierał się na sejm. Otrzymał pozew do sądu sejmowego, bowiem przeciwnicy zarzucili mu stronniczość w opracowaniu dekretu granicznego komisji wohyńskiej.
Sejm miał się zebrać w końcu września. Tymczasem 21 września 1754 r. w Suchowoli odbyło się wesele Józefa Matuszewicza z Konstancją Kuczyńską. Właściciel Siedlec, kanclerz Michał Czartoryski, usiłował przeszkodzić w zamążpójściu Konstancji. Wysłał do Suchowoli wojewodzinę chełmińską z ostrzeżeniem o niepewności szlachectwa Matuszewiczów, co zostało jednak zlekceważone przez przyszłych teściów. Choć wielu przyjaciół Matuszewiczów odmówiło udziału w uroczystości. Na wesele zjechała natomiast cała rozgałęziona rodzina Kuczyńskich. Ślub odbył się w kaplicy w ogrodzie włoskim w Suchowoli. Pannę młodą, strojną w koronę z klejnotów, prowadzili do ołtarza jej stryjowie: chorąży mielnicki i stolnik mielnicki. Ślub dawał ksiądz Janowski – oficjał lubelski i proboszcz czemiernicki, przy asystencji księdza Truszkowskiego – plebana wohyńskiego. Od ołtarza prowadzili oblubienicę: stolnik brzeski – Marcin Matuszewicz i generał Józef Paszkowski, adiutant buławy wielkiej Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Później nastąpiły ceremonialne tańce, kolacja i dalsze pląsy. Drugiego dnia odbył się zwyczajny obiad. Pod wieczór były tańce i – jak zapisał Matuszewicz – „potem kolacja pana młodego przed łożnicą była cukrowa, przy której ja byłem gospodarzem”. Niestety, trzeciego dnia wesela doszło do smutnego zdarzenia. W zabudowaniach karczmy w Suchowoli, gdzie stały konie pana młodego oraz karety i wozy, wybuchł pożar. Ogień postępował tak szybko, że nic nie udało się uratować. Spaliła się piękna paradna pozłacana kareta na cztery osoby, kareta półkryta, siedem koni karych – rosłych i dorodnych, siedem koni do zaprzęgów paradnych, dwa cugi wozowe, dwa rumaki pana młodego, pięć dzielnych koni żołnierskich i sporo rzędów końskich. Szkody oszacowano na 30 tys. złp. Okazało się, że pożar spowodował pijany kucharz.