Z dziejów Podlasia (146)


W czasie gdy na Wołyniu odbywało się wesele syna właścicielki Białej Podlaskiej, posiadacz Korczewa zanotował: „Na wiosnę roku 1725 woda na Bugu mała była, statki iść nie mogły do Gdańska, aż dopiero w maju za przybyciem jakiejkolwiek wody. Dlatego statki wpół szafowane posłałem do Gdańska, które się na Wisłę wprowadziwszy, jeden statek nazad wrócili i przedali łaszt po florenów 121. Dębowe bale także spławiłem do Gdańska, ale po lepszej cenie, bo w domu u mnie kupiec stargował i zapłacił bez braku. (…) Za nastąpieniem Octobra sądziło się województwo podlaskie w Trybunale w Lublinie, na które jachałem zapozwawszy JMP Lewickiego stolnika podlaskiego o dług mój 30 tys. na Bartkowie (…)”.

Oprócz wzmianki o weselu swej córki w Krześlinie, Kuczyński wymienia w pamiętniku liczne sprawy sądowe, w które był uwikłany, ale wszystkie one kończyły się polubownie. Bardziej dramatyczny proces karny rozegrał się w starostwie łosickim. W 1725 r. rozpoczął się nowy spór włościan ze wsi Szpaki i Kornica ze starostą łosickim Antonim Miączyńskim o nadmierne czynsze i robocizny. Na początku 1726 r. pisarz prowentowy starosty Józef Piotrowski wniósł sprawę przeciwko wymienionym chłopom, że nieprawnie więzili go z żoną przez 2 tygodnie. Na rozprawie mieszkańcy tych wsi przedstawili jednak krzywdy doznane od starosty i pisarza prowentowego. Sąd referendarski w Warszawie usiłował zająć postawę pojednawczą. Użytkowane przez dwór włóki kmiece przysądził sukcesorom poddanych, zobowiązał starostę do uczestnictwa w ponoszeniu ciężarów gromadzkich, ale uwolnił go od zarzutu pobrania nadmiernych podatków i świadczeń za lata 1716-24. Sąd nakazał gromadom posłuszeństwo dworowi, a starostę prosił, „aby żadnej zemsty z okazji teraźniejszej sprawy na poddanych nie miał”. Pełnomocnikami chłopów na tym procesie byli Marcin i Stefan Kałużni. Szybko powrócili oni z Warszawy do Kornicy i opowiedzieli o przebiegu sprawy, ich zdaniem zakończonej z krzywdą dla ziomków. Jak świadczy późniejszy zapis, „relację gromadzie uczyniwszy, gromadę do sprzeciwiania się, niesłuchania i nieprzestrzegania pomienionego dekretu naszego lekkomyślnie słowami przywiedli”. Zaniepokojony urząd starościński wezwał Kałużnych do Łosic, aby wytłumaczyli się tego, co zrobili. Pełnomocnicy gromad zlekceważyli jednak kilkakrotnie te pozwy. Wreszcie zniecierpliwiony starosta kazał dostawić ich do siebie pod przymusem. Odnośna późniejsza sekwencja sądowa tego wydarzenia brzmiała: „Gdy dla nieposłuszeństwa ci Kałużniowie do Łosic z Kornicy na usprawiedliwienie się przez ludzi dworskich wzięci byli, tumult gromada we wsi uczyniwszy i na 30 poddanych zgromadziwszy, ludziom dworskim tumultarnie i z cepami, kijami i ożogami drogę publiczną zastąpiwszy na szlachetnych Soroczyńskiego podstarościego łosickiego i Wnorowskiego pocztowego porwali się i chcąc wziętych Kałużnych za nieposłuszeństwo odbić, rany sine w obdukcji opisane, onymże zadali”. Starosta wysłał dla przywrócenia porządku większe siły. 6 lutego 1726 r. Marcin oraz Stefan Kałużni byli już w więzieniu i mieli odpowiadać za wywołanie rebelii.

Latem rozpoczął się w Łucku synod diecezjalny. Przyjechało nań podlaskie duchowieństwo z dekanatów: janowskiego, łosickiego, drohickiego, bielskiego, brańskiego, węgrowskiego, kamienieckiego i szereszowskiego. Synod zakończył się w październiku. Biskup Rupniewski przeprowadził na nim podział diecezji na część łucką i brzeską i pierwszy oficjalny podział na parafie. W 1726 r. diecezja liczyła 178 parafii, które obejmowały 3561 miejscowości. Synod zajął się także sprawą archiwów kościelnych i porządkiem chowania zmarłych.

Od 28 września do 9 listopada odbył się sejm w Grodnie. Województwo podlaskie reprezentował m.in. sędzia grodzki brański Kazimierz Karwowski. Pod przewodnictwem biskupa krakowskiego Szaniawskiego (jego rodzina wywodziła się z Szaniaw koło Łukowa) powołano na tym sejmie deputację do spraw korektury trybunałów. W jej skład wchodzili mianowani przez marszałka posłowie, z każdej prowincji po 12. Znalazł się też w niej poseł podlaski. W toku obrad uchwalono zakaz limit sejmowych. Silnie atakowano właściciela Włodawy i Różanki Pocieja za popieranie Maurycego Saskiego w staraniach o lenno w Kurlandii. Posłowie podlascy byli świadkami niecodziennego wydarzenia. Gdy poseł czernihowski Lubieniecki usiłował zerwać sejm, chciano go wyrzucić przez okno i musiał szukać schronienia na pokojach królewskich. Odnaleziony, zdecydował wycofać swój protest, ale za cenę przeproszenia go. Uwidoczniło się też w czasie tego sejmu, że August II miał kłopoty ze zdrowiem. W czasie drogi powrotnej tak poważnie zaniemógł, że zatrzymano się w Białymstoku. Na pewno nie spodziewał się król, że pozostanie tutaj 3 miesiące i czeka go operacja. Musiał zaopiekować się nim pan miasta Jan Klemens Branicki. W wyniku gangreny władca utracił wielki palec u lewej nogi, który trzeba było amputować. Stan zdrowia monarchy był tak poważny, że sporządził tutaj nawet testament. Wezwał do siebie ważniejszych senatorów i skłonił przywódców „Familii” Czartoryskich do złożenia pisemnego zobowiązania, że w czasie przyszłej elekcji poprą do tronu jego syna. Podpis taki złożył m.in. właściciel Siedlec książę Kazimierz Czartoryski. W Białymstoku zgłosiła się do opieki nad królem Anna Orzelska (jej matka była mieszczanką), która wyznała, że jest jego nieślubną córką. Nie tylko troskliwie pielęgnowała ojca, który dowiedział się o jej istnieniu, ale udała się pieszo z pielgrzymką błagalną o jego zdrowie do sanktuarium w Różanymstoku i złożyła tam srebrne votum.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *