Z cyklu patriotycznych spotkań


Zainteresowanie okresem stalinowskim w historii Polski i stalinowskimi oprawcami nie jest w przypadku T. Płużańskiego przypadkowe – jego ojciec, Tadeusz Płużański, został skazany na karę śmierci razem z rotmistrzem Witoldem Pileckim jako jego bliski współpracownik. W przypadku Płużańskiego zamieniono wyrok na dożywotnie więzienie; ostatecznie przebywał tam osiem lat, do roku 1956.

O tym rozdziale życia ojca syn dowiedział się dopiero jako 19-latek, podczas procesu sądowego o rehabilitację grupy Pileckiego. Dochodzenie do prawdy, oddawanie sprawiedliwości bohaterom potraktował jako życiową misję. Temu tematowi poświęcił m.in. wydaną w 2011 r. książkę „Bestie”, zawierającą zapis reporterskiego śledztwa dotyczącego funkcjonariuszy stalinowskich.

Na wstępie T. Płużański nawiązał do programu Tomasza Lisa, w którym gościł Adam Michnik. Redaktor naczelny GW zarzucał tam Antoniemu Macierewiczowi, że… został wychowany w rodzinie patriotycznej, skąd wzięła się jego głęboka trauma, która objawia się w badaniu katastrofy smoleńskiej.

– Dla Adama Michnika antykomunizm jest problemem. Dla mnie antykomunizm jest naturalną postawą – stwierdził Płużański, który dodał, że skoro Michnik i jego środowisko niejednokrotnie dali przykład „grzebania w życiorysach”, to i on poszedł tym śladem i w jednym z ostatnich numerów „wSIECI” pogrzebał w życiorysie jego i rodziny. – Okazało się, w rodzinie Michnika znajdziemy komunistów bardzo mocno zaangażowanych  w budowanie sowieckiego raju. Ojciec, Ozjasz Szechter, jako ważny działacz Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy domagał się odłączenia od Polski i przyłączenia do Związku Sowieckiego Kresów Wschodnich, za co został skazany w procesie łódzkim w II Rzeczypospolitej; jego matka, Helena Michnik, to również prominentna działaczka partyjna, działająca na linii propagandowej, autorka powojennych podręczników dla młodzieży, w których sączyła stalinowską propagandę. Przyrodni brat Adama, Stefan Michnik, od którego nigdy się oficjalnie nie odciął, był wojskowym sędzią stalinowskim i bez wątpienia można go nazwać mordercą sądowym. – Wiele kar śmierci orzeczonych przez niego zostało wykonanych, wiele jego ofiar leży na „Łączce” na Powązkach Wojskowych w Warszawie. To jest prawdziwy powód, dla którego te ekshumacje tak się ślimaczą, nie ma pieniędzy na badania, by prawda o zbrodniach nie wychodziła na jaw. Jednak należy je kontynuować – przekonywał T. Płużański – ponieważ dochodzenie do prawdy jest naszym obowiązkiem wobec bohaterów – tymi badaniami przywracamy imiona i nazwiska bezimiennym szczątkom, które zostały zbezczeszczone.

Ofiary – sponiewierani polscy bohaterowie

Jak zostali potraktowani bohaterowie walki o niepodległość? – Najpierw zostali skazani przez krzywoprzysiężne sądy za zaprzaństwo i zdradę, a oni nigdy zdrajcami, szpiegami, bandytami nie byli – wyjaśniał prelegent. Gen. Emila Fieldorfa „Nila”, który walczył z Niemcami, skazano za klęskę wrześniową i faszyzację kraju. Hieronima Dekutowskiego „Zaporę” wybitnego dowódcę Lubelszczyzny z czasów okupacji niemieckiej i sowieckiej, cichociemnego, który był wzorem wszelkich cnót, i jego żołnierzy sądzono, rozstrzelano w mundurach Wehrmachtu. Łukasz Ciepliński, komendant IV Komendy Zrzeszenia WiN – najtragiczniejszej, najbardziej patriotycznej (na pamiątkę egzekucji z 1 marca 1951 r. mamy dzisiaj Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych), i jego żołnierze zostali uśmierceni sowieckim strzałem w tył głowy na schodkach do piwnicy w podziemiach X Pawilonu więzienia na Rakowieckiej – jak to zostało pokazane w filmie Bugajskiego „Śmierć rotmistrza Pileckiego”.

– Potem ciała bohaterów w wielkiej tajemnicy były wrzucane do dołów – bo pogrzebem tego nazwać nie można – w różnych miejscach, np. w Lesie Kabackim, na śmietniku na Okęciu, na Służewcu czy na słynnej „Łączce” na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Doły śmierci wyrównywano, by nie pozostał po nich ślad – mówił T. Płużański. – Musieliśmy przeczekać czasy PRL i 22 lata wolności, żeby się dowiedzieć, gdzie są pochowani.

Kto dziś pisze polską historię

Ale i dziś są z tym poważne problemy. – Po tym, jak głośno zrobiło się o „Łączce”, gdzie odnaleziono szczątki 111 osób, zidentyfikowano dotychczas 16 – w tym mjr. Hieronima Drekutowskiego „Zapory” i mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Dzisiejsze państwo rządzone przez PO mówi, że pieniądze się skończyły, jednocześnie duże sumy przeznacza na kłamliwy serial niemiecki, szkalujący naszą historię. A chodzi o to, że to jest temat zagrażający niektórym, więc będą robili wszystko, by to zablokować – wyjaśniał T. Płużański. – Teraz inni piszą za nas naszą historię: Niemcy, Rosjanie, także Ukraińcy – skomentował publicysta. Nawiązał też do wyroku Trybunału w Strasburgu w sprawie Katynia, na który nie zareagował polski rząd. Za tym idzie problem szkoły i nauki historii. – Polska młodzież nie jest uczona powojennej historii Polski, wychodząc ze szkoły, młodzi nie mają pojęcia, że była II okupacja sowiecka, był masowy zbrojny opór przeciwko Sowietom. Także w głównych mediach polska historia jest nieobecna, a jeśli już, to pokazuje się ją w krzywym zwierciadle. Tam historia opozycji zaczyna się od KOR i lat 60 – zaznaczył T. Płużański. – Pomijany jest fakt, że opór przeciw Sowietom rozpoczął się w 1944 r., przeciwko nim walczyło ok. 200 tys. żołnierzy (podczas gdy przeciw Niemcom – 300 tys.), powszechnie wspieranych przez ludność, i nie była to wojna domowa, bo po drugiej stronie byli Sowieci i sowieccy kolaboranci. Za „wyzwolicielami” szło NKWD, przejmowało obiekty pozostawione przez Niemców – więzienia, areszty, obozy (tak było w Auschwitz, na Majdanku, Zamku Lubelskim). Takie „Łączki” jak na Powązkach w Warszawie rozsiane są po całym kraju (w okolicy Radzynia mamy las Baran zwany Małym Katyniem – dodali słuchacze). 24 lata minęły od Okrągłego Stołu. Jak długo jeszcze będziemy czekać na ich zbadanie, ekshumacje? – pytał publicysta. – Sprawa jest prosta, miejsca są znane, wystarczy trochę woli politycznej i pieniędzy.

Oprawcy zostali nagrodzeni

– Należy oddać cześć zmarłym, ale również zadbać o bohaterów AK i żołnierzy wyklętych, którym udało się przeżyć – zauważył T. Płużański. Tymczasem III Rzeczpospolita w ogóle nie szanuje kombatantów, w większości wegetują, zepchnięci na margines. A jednocześnie ich oprawcy mają zagwarantowane godne życie, wysokie – czasem sięgające 10 tys. zł – emerytury wypłaca im państwo polskie z naszych podatków. W dodatku nie okazują skruchy za to, co robili. Żyją spokojnie w dobrobycie, nawet jeśli są stawiani przed sądami i skazywani, to nie odsiadują kary. – Egzekucja wobec takich osób jest wadliwa, choć drobni przestępcy, kibice natychmiast lądują w więzieniu.

Nie doszły do skutku ekstradycje w najgłośniejszych sprawach: Stefana Michnika mieszkającego w Szwecji, sędzi Heleny Wolińskiej-Brus z Wielkiej Brytanii czy Salomona Morela – komendanta komunistycznych obozów koncentracyjnych z Izraela. Ale również w kraju żyje wielu zbrodniarzy komunistycznych, przygotowane są akty oskarżenia, skierowane do sądu i tu zastopowane. – Mało tego – do dziś oprawcy stalinowscy albo ich rodziny żyją w przekonaniu, że to on byli bohaterami, a żołnierze wyklęci – bandytami.

Na potwierdzenie Tadeusz Płużański przytoczył swoją rozmowę z wdową po Eugeniuszu Himczaku, który katował jego ojca i rotmistrza Pileckiego. – Musi być pan synem bandyty, skoro porusza pan ten problem. My robiliśmy z bandytami porządek – usłyszał z jej ust. T. Płużański wspomniał też o rozmowie z Czesławem Łapińskim, który był notorycznym mordercą sądowym, brał udział w tzw. sądach na kółkach, jeździł w teren, w trybie przyspieszonym wydawał wyroki śmierci, które były natychmiast wykonywane, a podczas procesu jego ojca był wyjątkowo perfidny, napastliwy. – Gdy spotkałem się z nim po 1990 r. i zapytałem, dlaczego to robił, odpowiedział, że miał rodzinę – żonę, dzieci. „Musiałem z czegoś żyć”. Chodziło więc o pieniądze.

Nadzieja w młodych

Parlament Europejski miał uczynić rotmistrza W. Pileckiego – walczącego przeciw dwóm totalitaryzmom – bohaterem Europy. Projekt ten został odrzucony – także głosami części europosłów z Polski (!). Polski sędzia Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Katynia głosował po linii Putina.

– Dzisiejsi włodarze chcą, żebyśmy zapomnieli o nich. Tym bardziej powinniśmy pamiętać. Wyrwano nam brutalnie fragment kręgosłupa – naszej narodowej tradycji – tym bardziej należy się tym niezłomnym nasza pamięć – mówił publicysta. – Żołnierze wyklęci, którzy powinni się nazywać niezłomni, wracają do nas – ich ciała wydobywane są z dołów śmierci, ale także wracają do naszej pamięci – podkreślił T. Płużański. Szczególnie budujące jest zainteresowanie młodzieży żołnierzami wyklętymi. Ojciec sióstr Radwańskich powiedział, że to, co się w Polsce odbywa, to jest walka trzeciego pokolenia AK z trzecim pokoleniem UB. Siły są nierówne, ale mam nadzieję, że wahadło się odwróci, młodzież, a z nią naród polski może zrozumie, gdzie są właściwe wartości.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *