Anna Bałchan należy do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej. Od kilku lat pracuje z kobietami
zmuszanymi do prostytucji, ofiarami handlu ludźmi i przemocy domowej. W 2002 r. założyła w Katowicach Stowarzyszenie im. Maryi Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom. Na spotkaniu ze studentami przypominała, że każdy z nas może stać się ofiarą handlu. Nieraz słyszeliśmy już historie Polaków sprzedawanych do niewolniczej pracy w zachodniej Europie. Niestety, od jakiegoś czasu staliśmy się także krajem docelowym. Trafiają do nas m.in. obywatele Rosji, Białorusi, Rumunii, Mongolii i Bułgarii. Polska jest dla nich „Ameryką”. Przybywają tu w poszukiwaniu zarobku, a kończą najczęściej w agencjach towarzyskich.
Nie daj się oszukać!
Ofiarami werbowników są najczęściej ludzie przeżywający kryzysowe sytuacje. Ktoś, kto nielegalnie wyjeżdża za granicę, musi liczyć się z tym, że trafi do obozu pracy. Ludzie, którzy coś takiego przeżyli, opowiadają o niewolniczej harówce, ciągłym poniżaniu, zastraszaniu i kontrolowaniu przez nadzorców (nota bene najczęściej ich rodaków).
Każdy, kto wybiera się do pracy zarobkowej poza granicę kraju, powinien przygotować się do wyjazdu. Werbownicy umieszczają swoje ogłoszenia w lokalnych gazetach. Każdy anons typu: „duże zarobki, godziny pracy do ustalenia, brak znajomości języka, wiek do 25 lat i miła aparycja” powinno budzić w nas podejrzenia. Niestety, dla ludzi, którzy mają trudną sytuację domową (alkoholizm któregoś z domowników, przemoc, nadużycia) i chcą się wyrwać ze swojego środowiska, będzie to zaproszenie do „szczęścia”. Mówiąc kolokwialnie: oni to „kupią”.
Trafili na ulicę, bo…
Wśród osób padających ofiarą werbowników i zmuszanych do prostytucji są też takie, które świadomie zdecydowały się na sprzedawanie własnego ciała. S. Bałchan przez osiem lat pracowała wśród dzieci ulicy, dziś koordynuje zespołem, który pomaga osobom prostytuującym się.
– Kiedy poznawałam historie tych kobiet i ich rodzin, zastanawiałam się, jak można to wszystko przeżyć. Ich losy były dla mnie dramatyczne – mówiła zakonnica. Wyjaśniła też, że w prostytucję najczęściej wikłają się osoby pochodzące z rodzin, w których stosowana była przemoc. Dla większości kobiet jest ona ucieczką od trudnej rzeczywistości. Te, które w dzieciństwie doświadczyły jakiejkolwiek agresji ze strony ojca, w przyszłości wybierają sobie partnerów do nich podobnych. Ten stan można zmienić, ale tylko wtedy, jeśli jest się tego świadomym. Każdy, kogo dotknęła przemoc (fizyczna, psychiczna, na tle seksualnym), powinien przejść odpowiednią terapię, bo w innym przypadku w przyszłości nigdy nie nawiąże prawidłowych relacji damsko-męskich.
Prostytucja dla wielu kobiet jest formą ukarania się i samobójstwa. Opowiadając o jej przyczynach i skutkach, siostra przytaczała przykłady osób, które doświadczyły tych zranień. Mówiła też o sytuacjach, kiedy to rodzice popychają swoje dzieci (zarówno nieletnie, jak i dorosłe) do prostytucji. Przerażające jest to, że sami czerpią z tego korzyści i udają, iż o niczym nie wiedzą. Skrzywdzeni w ten sposób są karani przez życie po raz drugi, ponieważ osoby chcące porzucić prostytucję pozostają same. Stowarzyszenie daje im szansę powrotu do (w miarę) normalnego życia. W ośrodku przechodzą terapię i uczą się funkcjonować na nowo. Szukają pracy, wynajmują mieszkanie i starają się usamodzielnić. – Nie wycinamy z ich pamięci trudnych chwil, jakie przeżyły, ale pomagamy im to wszystko zrozumieć i nauczyć się z tym żyć – tłumaczy s. Bałchan.
Niewolnictwo w Polsce
Polacy poza granicami dość często zmuszani są do niewolniczej pracy, jednak w swoim kraju potrafią wykorzystywać cudzoziemców. Na spotkaniu siostra poruszyła również problem żebractwa. Każdy z nas widział obcokrajowców, którzy na skrzyżowaniach i pod kościołami proszą o pieniądze. Większość z nich stała się ofiarami polskich werbowników. Przybyli do Polski, bo ktoś obiecał im uczciwą pracę. Kiedy przekroczyli granicę, okazało się, że ich praca będzie polegała na żebraniu, a oni sami niewiele na tym zyskają.
Obecnie siostra przygotowuje ludzi do streetworkingu. Przed nimi mnóstwo pracy, bo pole do działania, niestety, ciągle się poszerza…