Uchwałą Rady Miasta Siedlce części dawnej ul. Sokołowskiej (od ulicy Katedralnej do Asłanowicza), która w XIX w. była drogą wylotową z miasta w kierunku Sokołowa Podlaskiego, patronuje Jan Niedziałek. Ksiądz, filozof, teolog, profesor Wyższego Seminarium Duchownego w Janowie Podlaskim i w Siedlcach, żołnierz Armii Krajowej był również członkiem Zarządu Okręgu Stronnictwa Narodowego. Przede wszystkim jednak zasłynął jako wielki patriota i wspaniały człowiek. Aresztowany przez gestapo, osadzony w więzieniu i torturowany, nikogo nie wydał. 12 lutego mija 66 rocznica tragicznej śmierci księdza bohatera.
Wybitny humanista
Urodzony 22 grudnia 1907 r. w Żeliszewie Jan Niedziałek dziecinne lata spędził w rodzinie, na łonie natury – jak sam zapisał w swoim życiorysie – pieszczony wonią lasów i zbóż. Trzynaście lat później ukończył szkołę powszechną, a czując powołanie do stanu duchownego, wstąpił do Kolegium Misyjnego Księży Oblatów w Lublińcu Śląskim, gdzie zdobył maturę. W 1925 r. zapisał się do seminarium w Janowie Podlaskim jako alumn drugiego roku filozofii. W podaniu o przyjęcie deklarował: „Uprzejmie proszę Najprzewielebniejszego Księdza Rektora o przyjęcie mnie do Seminarium Duchownego w Janowie. Ze swej strony obiecuję, że dołożę wszelkich starań, aby dopiąć tak wzniosłego celu, jakim jest kapłaństwo.”
Już po roku ówczesny biskup podlaski, ks. Henryk Przeździecki, skierował kleryka na studia wyższe do Rzymu. Z wystawionego w Janowie świadectwa jasno wynikało, że Niedziałek był człowiekiem o dobrych obyczajach, wielkiej pilności i dużych zdolnościach, czego dowodem stały się oceny z przedmiotów wykładanych na drugim kursie filozofii. Przyszły ksiądz odznaczał się szczególnym uzdolnieniem w zakresie przedmiotów filozoficznych, co stanowiło jakby zadatek na przyszłego profesora filozofii w seminarium duchownym, na które to stanowisko został powołany w 1932 r. Sześcioletni pobyt J. Niedziałka w Rzymie i studia na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim zaowocowały uzyskaniem stopnia naukowego doktora filozofii. Egzamin z całości filozofii polski kleryk złożył bowiem 17 lipca 1928 r., gdzie uzyskał notę „cum laude probatus”, a więc najwyższą – z wyróżnieniem. Sukces ten nie zakończył jednakże jego pobytu w Rzymie, bo Niedziałek rozpoczął czteroletnie studia na Wydziale Teologicznym, które ukończył w 1932 r. z wynikiem bardzo dobrym i stopniem doktora teologii.
2 sierpnia 1931 r. w siedleckiej katedrze Jan Niedziałek został wyświęcony na kapłana. Trzynaście dni później, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w kościele Świętej Trójcy w Żeliszewie, odprawił pierwszą solenną Mszę św. Rok później został profesorem Seminarium Podlaskiego, a w 1935 r. powołano go na prefekta Wyższego Seminarium Duchownego w Janowie Podlaskim. W trzy lata po nominacji na prefekturę bp Henryk Przeździecki, podkreślając zalety umysłowe i moralne ks. Niedziałka, mianował go sędzią prosynodalnym.
Nie wydam nikogo…
Wybuch II wojny światowej sprowadził na nasz kraj tragiczną okupację hitlerowską i sowiecką, która zatopiła Kościół i naród polski w morzu krwi i morderstw dokonywanych na bezbronnej ludności. Mieszkający w Siedlcach od 1 marca 1941 r. ks. Niedziałek rozpoczął pracę w seminarium jako wykładowca filozofii chrześcijańskiej i jednocześnie aktywnie włączył się w nurt pracy podziemnej w mieście. Do jego obowiązków należał kolportaż pism wydawanych przez Stronnictwo Narodowe w Siedlcach i powiecie oraz współpraca z AK. W czasie okupacji hitlerowskiej ks. Niedziałek był także konspiracyjnym kapelanem wojskowym Komendy Okręgowej Narodowej Organizacji Wojskowej, członkiem ZOSN, a także kierownikiem Okręgowego Wydziału Propagandy Stronnictwa Narodowego. Obowiązki powyższych urzędów z ogromnym oddaniem spełniał aż do dnia aresztowania.
16 stycznia 1943 r. działacz wracał z Warszawy, gdzie dnia poprzedniego przeprowadził szereg rozmów z przywódcami organizacji i przy okazji zabrał ze sobą kilka egzemplarzy nielegalnej konspiracyjnej prasy „Walka”. Z tym lekkim fizycznie, ale ciężkim politycznie, bagażem udał się w podróż powrotną do Siedlec. Wsiadłszy do wagonu, ks. Niedziałek położył teczkę z gazetkami na półce i stanął w korytarzu, a później, kiedy znalazło się wolne miejsce, usiadł w sąsiednim przedziale. W Mrozach do pociągu wkroczyła niemiecka policja kolejowa, co wywołało w wagonie szmer i poruszenie oraz pospieszne chowanie własnych bagaży i waliz. Funkcjonariusze, którzy rozpoczęli działalność rabunkową, szybko znaleźli w teczce konspiracyjne gazetki, do których nikt nie chciał się przyznać. W związku z tym na siedleckiej stacji kolejowej mundurowi zatrzymali pasażerów przedziału. Wezwane siedleckie gestapo groziło rozstrzelaniem wszystkich. Wtedy ks. Niedziałek, chcąc zapobiec zamordowaniu niewinnych ludzi, oddał się w ręce gestapowców.
Aresztowany, przez pierwsze dwa tygodnie przetrzymywany był w siedleckim więzieniu, skąd codziennie wożono go na ul. Prusa na przesłuchania. Później przeniesiono go na Pawiak. Za każdym razem gestapowcy zmuszali ks. Jana do wydania kolegów z SN i AK. Pomimo tortur trzymał się dzielnie i żadnego nie zdradził. „Nikogo nie wydałem i nikogo nie wydam, choćbym miał umrzeć…” – zapewniał w rozmowach z Julianem Ochnikiem, współwięźniem, po każdorazowym powrocie z al. Szucha. Ostatnie z przesłuchań zniweczyło jakiekolwiek nadzieje księdza na uwolnienie. J. Niedziałek nabrał przekonania, że wkrótce zostanie wywieziony z Pawiaka, o czym mówił osadzonemu w karcerze Ochnikowi.
Nocą 12 lutego 1943 r. zabrano ks. Jana z celi na Pawiaku, by wraz z dużą grupą innych więźniów wywieźć do Stefanowa koło Palmir. Tam ich rozstrzelano. Dziś śp. ks. Jan Niedziałek spoczywa w mogile zbiorowej na cmentarzu w Palmirach.
Do dziś żywa pamięć
Na podstawie otrzymanych z Pawiaka za pośrednictwem „komórki więziennictwa” informacji wiadomo, że podczas śledztwa ks. Jan zachowywał się godnie, w celi cieszył się szacunkiem i sympatią, a ponadto do końca zachował pogodę ducha i głęboką wiarę w zwycięstwo. Stąd strata w tak młodym wieku zdolnego, pracowitego, uczciwego, dobrze zapowiadającego się profesora filozofii chrześcijańskiej, wielkiego patrioty, a przede wszystkim wspaniałego człowieka, stała się wielkim ciosem dla Kościoła w Polsce, w szczególności dla Podlaskiego Seminarium Duchownego, a także dla Ojczyzny, za którą oddał życie.
Postać ks. Jana Niedziałka jest jednak do dziś żywa dzięki pamięci bliskich, którzy z pokolenia na pokolenie przenoszą wspomnienia i z dumą mówią o swoim przodku.
na podst. pracy ks. dr. Mariana – Alfonsa Myrchy: „Ksiądz Jan Niedziałek – dr filozofii i teologii, profesor Wyższego Seminarium Duchownego w Janowie Podlaskim i w Siedlcach 1907-1943”.
Człowiek przez duże „C”
Ks. Jan Niedziałek, a dla całej naszej rodziny po prostu ks. Janek, odszedł do Pana, gdy mnie nie było jeszcze na świecie. Nie miałam tej łaski poznania Go, obcowania z Nim, czerpania z Jego duchowości czy uczestniczenia we Mszach św., które sprawował. Ale wzrastałam w atmosferze ogromnego szacunku, a przede wszystkim miłości, jaką moi bliscy otaczali pamięć o Nim.
Od mojej babci, śp. Wiktorii, i mamy, śp. Lucyny, słyszałam wiele opowieści o ks. Janku. Mówiły o Jego ogromnej pokorze, o szacunku, jaki miał do każdego człowieka: bogatego i biednego, Polaków i Żydów, którzy licznie zamieszkiwali w Żeliszewie. Kiedy przyjeżdżał na wakacje z dalekiego Rzymu, gdzie studiował, nie chcąc odrywać od prac polowych swojego brata, a mojego dziadzia, śp. Franciszka, szedł pieszo z odległego o 7 kilometrów Broszkowa.
Dziadzio często wspominał, że od najmłodszych lat ks. Janek odznaczał się pobożnością, służył do Mszy św., był lubiany przez swoich rówieśników, miał duszę wrażliwą na krzywdę ludzką.
Moi bliscy dumni byli z wykształcenia ks. Janka, ale myślę, że nie to było najważniejsze i nie dzięki temu przetrwała tak żywa pamięć o Nim. Był prawdziwym człowiekiem przez duże „C”, jednoczył rodzinę, wnosił miłość i pokój wszędzie tam, gdzie przebywał. Kochał swoich bliskich, parafian i Ojczyznę, za którą oddał swoje młode życie.
Jest dla mnie wzorem wielu cnót, a wśród nich odwagi, gdy na dworcu PKP w Siedlcach przyznał się do materiałów, które znaleziono w pociągu, ratując życie kilku niewinnych kobiet. Pamięć o Stryjku wraca, gdy codziennie w drodze do pracy mijam budynek siedziby Gestapo przy ul. B. Prusa, gdzie był przesłuchiwany i zapewne torturowany. Może to także sprawiło, że jest mi tak bliski.
Wśród niewielu pamiątek po Stryjku Janku zachował się maleńki obrazek Matki Bożej z Dzieciątkiem, który odesłano z Pawiaka po Jego śmierci, na którym własnoręcznie napisał: „Do Boga idziemy w utrapieniu, Bogarodzico, Tyś świadkiem mej doli w boleściach serca. Ze łzami Cię proszę, daj mi cierpliwość ulec Boskiej Woli”. Wierząc w świętych obcowanie, często proszę ks. Janka o pomoc w trudnych sprawach i ufam, że wstawia się za nami przed Bogiem.
Cudem jest więź duchowa, jaka może istnieć pomiędzy ludźmi, którzy nigdy nie poznali się na ziemi, ale wierzę z całego serca, że spotkamy się w Niebie.
ELŻBIETA KIELAK, WNUCZKA ŚP. FRANCISZKA, BRATA KS. JANA NIEDZIAŁKA