Rozmowa ze Zbigniewem Zapasiewiczem, reżyserem i aktorem


Jest Pan doskonałym interpretatorem poezji Zbigniewa Herberta. Proszę powiedzieć, na czym polega ta sztuka interpretacji.

Nad interpretacją literatury poetyckiej pracuję już od lat 55. Nie jest tak, że nauczyłem się na pamięć Herberta i go mówię. Z jego poezją obcuję 35 lat, przynajmniej, i powoli wczytuję się w sensy i tajemnice, które w niej są. W jej konstrukcję, w jej układ rytmiczny. I to są wszystko elementy, z których się składa potem umiejętność powiedzenia takiego utworu, ponieważ zapis jest tylko literą, a głośno mówiony musi być poprzedzony studiami nad tym. Trzeba wiedzieć, jaki w wierszu zawiera się sens, a nie tylko mówić z pamięci. Tu trzeba współżyć przez długie lata i dopiero ośmielić się wypowiedzieć. To jest długoletnia praca, to nie przychodzi z nieba.

Jak Pan myśli, dlaczego poezja, a nawet cała twórczość Herberta jest nadal aktualna?

Dlatego, że tak jak każdy wybitny poeta nie pisał poezji doraźnej. Choć teksty z tomiku „Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze” były pisane pod wpływem stanu wojennego, dotykają spraw podstawowych dla egzystencji człowieka. Ta poezja mówi o korzeniach kultury, o podstawowych pytaniach, jakie jego bohater, Pan Cogito, zadaje światu. A te pytania człowiek zadaje, odkąd zaczął myśleć. Bowiem my się w myśleniu nie różnimy się od neandertalczyków, tyle tylko, że wiemy więcej. Człowiek zawsze tak samo kochał, zawsze tak samo nienawidził, zawsze szukał takich form współżycia społecznego, żeby mu było lepiej. I nigdy jasnej odpowiedzi na to nie uzyskał. Dlatego Herbert pisze: „idź (…) bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz”.

Czy, Pana zdaniem, na tę twórczość miało wpływ przeżycie pokoleniowe, a więc trauma wojny i lata zniewolenia po 1945 r.?

Zawsze chyba człowiek ukształtowany jest tak, że ważne jest, kiedy się urodził i jak przebiegało jego dzieciństwo. Pokolenie moje, o 10 lat młodsze, było inaczej kształtowane, bo myśmy dojrzewali w okresie innego ustroju, innego reżimu, innego oglądu wokół. Bo pan ma też inny światopogląd niż pański syn, jeśli Pan go ma.

Mam 2 córki.

One myślą inaczej niż pan. Tylko niech pan nie popełnia błędu i nie każe im myśleć tak, jak pan myślał w ich wieku. Bo to jest najgorsze. One myślą po swojemu. Pan ma się od nich uczyć, a nie one od pana. Największy błąd to kazać młodym być takimi, jakiśmy byli. „Za moich czasów było tak wspaniale.” Straszne. Oni wiedzą lepiej, są młodzi. Tak jak my wiedzieliśmy lepiej od naszych dziadków.

Czy to jest prawda, jak narzeka krytyka, że polski teatr i kino przeżywają kryzys?

Nie, nie przeżywają kryzysu. Kryzys przeżywa publiczność, a nie teatr. Publiczność nie chce teatru, publiczność łaknie łatwej rozrywki. Tańca z gwiazdami, bo to łatwe, serialu łatwego. Gdyby publiczność chciała teatru, to teatr byłby bogatszy. Ale nasze propozycje idą w pustkę, ponieważ nie budzą zainteresowania publiczności. To nie jest wina tylko teatru, choć bywa i tak. Ja nie mówię, że jesteśmy bezbłędni. Ale to publiczność wszystko kształtuje.

Czy przypadkiem estrada nie zdominowała życia kulturalnego?

Zadaje mi pan za trudne pytanie. Ja tym się nie zajmuję. Nie umiem odpowiedzieć. Estrada zawsze istniała. Są różne formy estrady.

Ale teraz rozkwitła.

Widocznie jest takie zapotrzebowanie. Jest bardziej odwiedzana przez publiczność. To publiczność wszystko kształtuje, a nie my. My dajemy propozycje – publiczność ma to odebrać. Jak nie chce odbierać albo chce odbierać, daje się jej to, czego chce.

Najważniejsze, żeby człowiek był wierny sobie i swoim wartościom. Herbert nie przejmował się tym, że go mało ludzi czyta. Nie był masowym pisarzem. Teraz jest zapotrzebowanie, bo jest jego rok, ale w zeszłym roku nikt nie wiedział, że jest Herbert.

Bibliotekarze wiedzieli.

Ale za rok znów nie będą wiedzieli.

I ostatnie pytanie. Nad czym obecnie pracuje Zbigniew Zapasiewicz?

Proszę pana, aktor pracuje nad tym, co mu proponują. Aktor nie wybiera sobie zadań. Aktor siedzi w domu i czeka, kiedy zadzwoni telefon i kiedy ktoś powie: „Proszę przyjechać do Siedlec z koncertem herbertowskim”. Ja mu wtedy odpowiadam. albo tak albo nie, bo nie mam czasu albo nie chce mi się, bo coś tam.

Ale pracuję. Pracuję. Przygotowuję w swoim teatrze premiery. Teraz komedię o 2 starych aktorach. Nazywa się „Słoneczni chłopcy”.

Dziękuję za rozmowę.


List do Zbigniewa Herberta

8 września w Sali Białej MOK w Siedlcach odbyła się związana z Rokiem Heberta – 10-leciem jego śmierci – uroczystość „Kolory Herberta”, nad którą patronat honorowy objął prezydent Siedlec Wojciech Kudelski. Miejska Biblioteka Publiczna ogłosiła również wyniki konkursu „List do Zbigniewa Herberta”. Główną nagrodę zdobył Marek Pietrzela z Białej Podlaskiej. Ze względu na piękną formę tego tekstu cytujemy cały list laureata in extenso:

Kochany Panie Zbyszku

Dopiero po dekadzie od Pana śmierci odważyłem się rozmawiać. Impulsem jest tragedia Gruzji. Przygniata nas kolejna hańba świata naszego. Ciemniejsza od wina jest krew Gruzinów. Dzieje się tak, jak dawniej czytałem: „uczą się pokornej śmierci istot upodlonych”. A nadal diabły schodzą na psy, jak pisał Pan do Czesława Miłosza. Trwa horror z furią historii i wściekłością tyranów. To Pan przecież wspomniał o masakrze pokonanych i o bezkarności zbrodni. Nadal przerażają szaleńcze operacje wojskowe i polityczny obłęd. Pojawiają się następni Wotani. Aktualne są stare diagnozy i recepty. A ironia jest niekiedy jedynym balsamem na bezradność. Dziękuję za jej wieloletnie dawkowanie.

Tutaj, gdzie „nasza chwiejna trawa” i demony, nadal trafiają raporty z oblężonych miast. Wciąż ważna jest niezgoda na klęskę moralności. Nawet obrzydzenie zbrodnią. Aby nie popaść w rozpacz, czytam Pana listy i małe szkice. Wzmacniam się wierszami. Obecnie odkrywam, jak nieznany ląd – teksty o orientalnej rzezi, o zdobyciu Bastylii i eksterminacji „robactwa”. Przejmująco prawdziwie brzmią słowa, niby najtrafniejszy komentarz do ostatnich informacji z TVN 24, czy TVN Info. Nadal potrzeba docenić potęgę smaku.

A Pan już z Tamtej Strony. Tu zostały: kamyk, stołek, krzesła, tamaryszek, mysz kościelna, drewniana kostka, zegar, komin, wędzidło. Czy poznał Pan Tam przedmioty, których nie ma? Czy zaświat jest równy samemu sobie? Czy pilnuje granic? I czy do Tamtego Ogrodu trafiają barbarzyńcy? Jak postrzega Pan Stamtąd kontury naszych peryferii, które nazywamy wszechświatem? Czy między otchłanią a niebem słychać wrzask aniołów, czy przemyka siódmy z nich, Pana bohater?

Proszę wybaczyć ten grad nurtujących mnie pytań, ale tu martwa natura jest coraz bardziej martwa. Kiedy teraz zna Pan istotę i objawienie świata, pewnie nie dziwią już nasze błogosławione przypadki i zbiegi okoliczności. Nie musi Pan przecież przesuwać mebli. Tylko my zostajemy z tajemnicą, której nie możemy ogarnąć, ślizgamy się po czasie niezbyt dokładnie dokonanym. Kolekcjonujemy porażki. Utykamy w bezsensownej szarpaninie. A Pan nie musi już pytać „Co będzie dalej. Jezu, Jezu”. Labirynty są wyprostowane.

Dziękuję za honor i szyderstwo. Za dar cierpienia i głód epifanii. Za włókna duszy i chrząstki sumienia. Za dziesięć ścieżek cnoty. Za lekcje historii i potęgę smaku.

PS. Proszę pozdrowić Pana Cogito.

Marek


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *