Co jako pierwsze przychodzi Panu na myśl, kiedy słyszy Pan określenie „lubelskie”?
Widzę mapę województwa. Pracuję w samorządzie województwa lubelskiego drugą kadencję i wydaje mi się, że znam dobrze zarówno południową jego część, jak i tę środkową, ze stolicą w Lublinie, w którym studiowałem. Ciągnie mnie też na Podlasie, gdzie od zawsze byłem zameldowany i gdzie mieszkam. Widzę przestrzeń prawie 300 kilometrów od Hrebennego do Konstantynowa, do granicy województwa. Widzę problemy ludzi, ale też piękno i atuty.
Dla wielu jednak pojęcie „lubelskie” kojarzy się z zacofaniem. Jak region walczy z tym stereotypem?
Może i życie tutaj biegnie wolniej, chociaż nie mogę tego powiedzieć o sobie. Jest tu jednak wiele pięknej historii, tradycji, kultury, wspaniałych miejsc do odpoczynku i rekreacji. W naszym regionie drzemie potencjał turystyczny. Wystarczyć popatrzeć na takie miejsca, jak: Kazimierz, Nałęczów, Roztocze, Krasnobród czy Zwierzyniec. Nie brakuje nam świeżego powietrza i czystego środowiska. Przyjeżdżający do naszego województwa Europejczycy czują się świetnie.
Mamy namiastkę przemysłu w postaci Zakładów Azotowych w Puławach. Możemy poszczycić się Bogdanką. To najbardziej rentowna kopalnia w Europie, a zasoby węgla kamiennego wystarczą na 300 lat potrzeb energetycznych całego kraju. Oddano też do użytku największą w Polsce tłocznię oleju w Bodaczowie.
Wykonaliśmy bilans biomasy dla całego województwa i myślę, że produkcja energii ze źródeł odnawialnych jest alternatywą uzyskiwania dochodów pochodzących spoza gospodarstwa. Tyle że proces zorganizowania tego w odpowiednie formy jest bardzo trudny. W tej chwili w Uhninie w gminie Dębowa Kłoda budowana jest jedna z biogazowni. Myślę o biogazowni, która byłaby wybudowana przez rolników dla siebie, po to, by zbyć te produkty roślinne odpadowe w postaci gnojowicy czy obornika do procesów fermentacyjnych. Aby w efekcie z obornika wytworzyć energię elektryczną i żeby mieć z tego dochód, a rolnik mógł otrzymywać dywidendę zakładu przetwórczego. Główny błąd urynkowienia gospodarki w Polsce to niedopuszczenie polskiego rolnika do prywatyzacji zakładów, które mają służyć rolnictwu.
Często słychać też głosy, że województwo nierównomiernie się rozwija…
Spotykam się z taką opinią, ale nie do końca się z tym zgodzę. Zarząd województwa podjął uchwałę o zatwierdzeniu listy rankingowej w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na twardą infrastrukturę wodno-kanalizacyjną, gospodarkę odpadową i odnawialne źródła energii. W grę wchodzi 400 mln zł. Kwota ta zostanie rozdzielona pomiędzy cztery powiaty: Biała Podlaska, Radzyń Podlaski, Parczew i Łuków. Dostaną one ponad 100 mln zł dofinansowania. Inwestycje będą na dużo wyższą kwotę, bo dojdzie udział samorządów. Wiem, że to dofinansowanie to 1/4 tych pieniędzy, które są w województwie, natomiast mamy 23 powiaty. Ale proszę popatrzeć na inne działanie z programów wiejskich, mianowicie na Odnowę Wsi na kwotę 82 mln zł. Te powiaty absorbują ponad 22 mln zł, więc znowu jest to więcej niż 1/4 przeznaczonych pieniędzy. Myślę, że tu jest korzystna proporcja, a nie dysproporcja. Wspomnę również o Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych. W grę wchodzi kwota rzędu 17 mln zł, którą przeznaczamy na budowę dróg dojazdowych do pól. Zapewniam więc, że południowe Podlasie na pewno nie przegrywa. Najbardziej smuci mnie jednak fakt, że rolnicy, do których trafiają pieniądze, nie wykorzystują ich w pełni.
Co jest tego powodem?
Poprzednie nabory wykorzystywaliśmy w 100%, a ten ostatni, chociażby na modernizację gospodarstw rolniczych, zakontraktował tylko 60% alokacji. Należy podziękować ministrowi Markowi Sawickiemu, który nie przesunął tych środków na przykład do Wielkopolski, bo tam chłonność jest dużo większa, tylko pozostawił je nam, byśmy to wykorzystali. Podobnie jest z różnicowaniem produkcji w kierunkach nierolniczych. A to bardzo potrzebne pieniądze na polską wieś. Dzisiaj potrzeba nam tych dodatkowych źródeł dochodów dla rolników spoza rolnictwa, którzy wykonują zawody okołorolnicze. Tak jest w całej Unii Europejskiej: wielu rolników utrzymuje się i z gospodarstwa, i z działalności pozagospodarczej. Chcę powiedzieć, że zbyt krótko jesteśmy w Unii, żeby nadrobić te zapóźnienia. Warto zwrócić uwagę jeszcze na inną sprawę. W 1988 r. UE przeznaczała na wspólną politykę rolną 60% swojego budżetu. Dzisiaj to 42,7%, a w 2013 r. będzie już tylko 40%. Korzystajmy więc z tego, co jest, starajmy się realizować inwestycje, które będą najbardziej efektywne, które będą nakręcały koniunkturę, obroty i pozwalały wszystkim lepiej żyć, funkcjonować.
Z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich korzystają także proboszczowie. Proszę powiedzieć, jak wygląda współpraca i zaangażowanie z ich strony.
Na 12 beneficjentów ośmiu to proboszczowie z trzech powiatów: Parczewa, Radzynia i Białej Podlaskiej. Mogę wymienić gminy Janów Podlaski, Podedwórze, Gęś czy Ulan Majorat – moją rodzinną parafię. Tam coś się dzieje. Wszędzie, gdzie jest dobra współpraca wójta z proboszczem, można generować projekty.
Czy w ramach tego programu odnawiane są również obiekty sakralne?
W grę wchodzi budowa ogrodzenia czy remont elewacji. Nie zaglądamy już do wnętrza kościołów, bo na to są inne środki. Samorząd województwa przeznacza corocznie 2 mln zł na dofinansowanie parafii w ramach działania dotyczącego ochrony zabytków ruchomych. Teraz właśnie nasi pracownicy jeżdżą i odbierają przedsięwzięcia wykonywane w 2009 r.
Wiele regionów boryka się z kwestią prywatyzacji szpitali. Jak to wygląda w lubelskim?
Sytuacja służby zdrowia w województwie lubelskim jest napięta. Ostatnio Konwent Starostów zdecydował, że nie będzie kontraktował usług na takim poziomie, jaki się proponuje. Fundusz jest niższy o 15%, a to źle wróży zarówno dla szpitali wojewódzkich, jak i powiatowych. W zasadzie nie obserwujemy na terenie województwa prywatyzacji szpitali. Mają one jednak duże długi, a ostatnie doniesienia, jeśli chodzi o budżet NFZ, są pesymistyczne i smutne. Część placówek funkcjonuje bardzo dobrze, jak choćby szpital w Białej Podlaskiej. Mamy też jednak zadłużony na 120 mln zł szpital Kardynała Wyszyńskiego na Alejach Kraśnickich w Lublinie. To bardzo trudny problem do rozwiązania.
Proszę powiedzieć, jak wyglądają nakłady na infrastrukturę drogową?
Jeśli chodzi o program Polski Wschodniej, to następuje przebudowa łączącej Lublin z trasami europejskimi, prowadzącymi z Rosji na Węgry, drogi 747, która biegnie przez województwo lubelskie. Jej częścią jest most na Wiśle między Kamieniem i Solcem, który chcemy wybudować. Mam nadzieję, że Samorząd Województwa Mazowieckiego wyłoży na to przedsięwzięcie w znacznie więcej niż proponuje, bo uważam, że powinno być finansowane po połowie, gdyż służy obu województwom. W Regionalnym Programie Operacyjnym na drogi gminne i powiatowe przeznaczyliśmy po 32 mln euro.
A jak wygląda promocja Lubelszczyzny poza Lubelszczyzną?
Bierzemy udział w targach, prezentacjach, mamy Departament Promocji i Współpracy Zagranicznej. Stworzyliśmy markę „lubelskie”, co oznacza, że produkt nią opatrzony wyprodukowano w województwie lubelskim. Ostatnio zgłosiło się 40 firm, które chcą pokazać to, co jest dobre, bo lubelskie.
Jakie produkty mogą poszczycić się taką marką?
Chociażby wafle produkowane z pszenicy twardej w sposób ekologiczny. Markę „lubelskie” mają też okna, łożyska, makarony, miody pitne czy piwo. Nie wiem, czy Pani wie, że 80% polskiego chmielu produkuje się na Lubelszczyźnie. Mamy też 38% krajowej produkcji owocowo-warzywniczej. To jest bardzo dużo. Staramy się tworzyć produkty regionalne, tradycyjne. Są tutaj też firmy z dziedziny szeroko pojętych usług. Dostać się na markę „lubelską” nie jest łatwo. Robimy też konkurs na ambasadora województwa w kilku kategoriach: człowiek, instytucja czy zakład, który promuje się poza województwem.
A jakie inwestycje czekają region?
Najbliższa szykowana inwestycja to droga 808 Łuków-Wojcieszków, na którą przeznaczymy 42 mln zł. W latach 2010-2011 zostanie przebudowana bardzo zniszczona droga 811 Radzyń Podlaski-Parczew, której koszt to 24 mln zł. W tej chwili remontujemy prowadzącą do Łukowa drogę w Janczewie. Będziemy poprawiać jej jakość na miarę możliwości województwa. Pewne inwestycje są już dokonywane w powiecie bialskim. Powiat ten zdobył duże środki na przebudowę drogi powiatowej. Jest jeszcze Rządowy Program Budowy Dróg i tutaj już są podzielone pieniądze następnej edycji. Przebudowaliśmy drogę w Janowie, która prowadzi do granicy Mazowsza, a także 3 km wiodącej do granicy państwa „Nadbużanki”. Robimy dużo, ale mamy też dużo dróg – 2200 km. Staramy się te inwestycje równomiernie rozdzielać na całe województwo.
Dziękuję za rozmowę.