Rozmowa z Markiem Sawickim, ministrem rolnictwa i rozwoju wsi.


Panie Ministrze, jak by podsumował Pan tegoroczne żniwa na Mazowszu?

Trudno mówić o samym Mazowszu, bo takich danych statystycznych nie mam. Ale jeśli chodzi o cały kraj, to trzeba powiedzieć, że zbiory są porównywalne z rokiem poprzednim. Główny Urząd Statystyczny podaje nawet, że mogą być one nieco wyższe. Z kolei Federacja Producentów Zbóż jest zdania, że będą na poziomie roku minionego. Te plony, które zostały zebrane w pierwszej fazie żniw, są rzeczywiście dobrej jakości. Natomiast późniejsze – niestety ze względu na deszcze są nieco gorsze i jest to już głównie zboże paszowe.

A skąd to całe zachwianie cenowe?

Wynika ono nie tylko z dużej dekoniunktury światowej, ale też z sytuacji wewnątrzrynkowej w Polsce. Większość zboża przeznaczamy na paszę, a nie na konsumpcję. Po kryzysie w latach 2006-7 pogłowie trzody zmniejszyło się o około 20%, stąd w różnych szacunkach od 2 do 2,5 mln mniej ton zbóż przeznaczanych jest na paszę. Jest to więc kolejny wyznacznik niższej ceny. Mimo wszystko chcę podkreślić, że nie jest to stan ogromnej nadprodukcji i że warto to zboże przetrzymać. Polskie rolnictwo stoi przetwarzaniem wysokiej jakości zarówno mleka, jak i produkcją wieprzowiny, drobiu, a to powoduje, że od kilku lat mamy bardzo dobry bilans handlowy artykułami rolno-spożywczymi. Zapowiada się, że i w tym roku również to zestawienie będzie zdecydowanie lepsze.

Opóźnia się termin przyjmowania wniosków dotyczących rent strukturalnych? Czy jest on już znany?

Nie ma terminu przyjmowania wniosków dlatego, że w tej chwili mamy wyczerpaną alokację finansową. Jeśli Komisja Europejska wyrazi zgodę, a wszystko wskazuje na to, że w połowie września ją uzyskamy, wtedy zadecydujemy o terminie nowego naboru. Ale nie będzie to już tak duża liczba przyjętych wniosków jak poprzednio. Przypomnę, że wszystkich rencistów strukturalnych mamy około 56 tys., z czego z nowego naboru tylko 14 tys. Pozostali pochodzą z bardzo hojnego naboru z lat 2004-6. Skutkuje on, niestety, zmniejszaniem budżetu na lata 2007-13. Mimo że w tym programie była bardzo wysoka kwota zarezerwowana na ten cel, liczba rolników powyżej 55 lat jest tak duża, że gdyby cały PROW przeznaczyć na to działanie, i tak pieniędzy byłoby za mało.

Czy zmienią się kwoty, które dostaną rolnicy?

Nie. Natomiast będą nieco ostrzejsze zasady przyznawania rent. Będą się mogli o nie ubiegać tylko ci rolnicy, którzy przekażą gospodarstwa na powiększenie już istniejących lub też przekażą je młodym rolnikom. W wyniku czego utworzone zostanie gospodarstwo nie mniejsze niż średnia krajowa, czyli w granicach 10 ha.

Wielu rolników skarży się na umowy kontraktacyjne, które co prawda zapewniają zbyt, ale nie gwarantują cen…

Rolnicy zrzeszając się w większych grupach producenckich, związkach powinni zacząć naprawdę negocjować umowy z przetwórcami domagając się także ceny. Od roku uczestniczę w negocjowaniu umów między producentami owoców miękkich i przetwórcami i okazuje się, że najczęściej w czasie zbiorów jest wola ze strony rolników, żeby ustalić przynajmniej cenę minimalną, ale kiedy przetwórcy mówią o cenie maksymalnej, to wtedy rolnicy nie chcą o niej rozmawiać. Natomiast kiedy ten wątek powraca w marcu, to sytuacja jest odwrotna – przetwórcy chcą mówić o cenie minimalnej dla rolników, ale ich ta nie interesuje.

Producenci narzekają na sytuację na rynku owoców – banki wstrzymują kredytowanie działalności grupom rolnym, podczas gdy ceny w skupie nie pokrywają nakładów na produkcję. Jakie tu rozwiązanie Pan widzi? 

Z producentami owoców i warzyw spotykaliśmy się w tym roku wielokrotnie. Na ostatniej z  rozmów, w sierpniu, nikt z producentów nie mówił o cenach. Rozmawiano na nim o wypracowaniu instrumentów finansowych, które byłyby dostępne grupom i przetwórcom, i które te trzy środowiska: banków, producentów i przetwórców mogłyby w jakiś sposób spinać. Sprawa jest otwarta, czekają nas wkrótce kolejne spotkania. Oprócz banków zrzeszających banki spółdzielcze do współpracy włączył się również Bank Gospodarstwa Krajowego. Mam nadzieję, że w tym środowisku problemy zostaną rozwiązane. Producenci owoców i warzyw są w o tyle lepszej sytuacji niż pozostali, że w tych grupach producenckich od co najmniej trzech lat istnieje możliwość inwestowania dzięki dopłacie ze środków unijnych w wysokości 75%. Dla pozostałych grup producentów instrument unijnej dopłaty wynosi 50% wartości inwestycji. Jest wiele grup, także w naszym regionie, chociażby SAD-POL, które skorzystały z tych środków i w tej chwili nie są zbyt mocno zatroskane o bieżącą cenę owoców. Ich interesuje, ile te owoce będą kosztowały w listopadzie, grudniu czy marcu, bo oni mają gdzie te owoce przetrzymać. Zachęcam gorąco do tego, żeby rolnicy organizując się w grupy, maksymalnie wykorzystywali możliwości wsparcia finansowego.  

Rolnicy jednak, pomimo wielu korzyści, nadal niechętnie chcą się zrzeszać. Dlaczego?

Myślę, że z jednej strony są to doświadczenia historyczne, z drugiej ogromna rywalizacja, do której przez lata nie byliśmy przyzwyczajeni. Pewnie też brak świadomości cenowej. Jak już wspomniałem – choćby grupa producentów owoców i warzyw ma szczególne preferencje, bo przez pierwsze pięć lat poziom dopłat z budżetu jest bardzo wysoki: 10% w pierwszych dwóch latach i 8% w dwóch kolejnych do wartości wspólnie sprzedanego produktu. To jest naprawdę dosyć duża kwota. Natomiast w pozostałych grupach ta dopłata w odniesieniu do wartości sprzedaży wynosi tylko 5% w pierwszych dwóch latach, 4% w kolejnych dwóch i 3% w ostatnim roku. To też są konkretne pieniądze, które do tych grup wpływają. Ci, którzy są w stanie przeliczyć i orientują się, jakie to są dodatkowe dochody, oczywiście zaczynają w to wchodzić. Niestety mamy rolnictwo indywidualistów, bardzo rozproszone. Często skutkują stare przyzwyczajenia z okresu socjalizmu zniechęcające do wspólnego działania, bo wówczas oznaczało ono kołchoz. Dzisiaj trzeba sobie jasno powiedzieć, że bez wspólnego działania nie wytrzymamy żadnej konkurencji z partnerami ze starej „piętnastki”, czyli Unii Europejskiej.

A kiedy powstanie, bo wiem, że takie są plany, rządowy zespół do spraw monitorowania cen żywności?

Proszę używać właściwej nazwy – zespół do spraw monitorowania łańcucha żywnościowego, a nie cen żywności. Owszem, niektórzy dziennikarze chcieli uczynić z tego narzędzie harców. Natomiast sprawa jest na tyle poważna, że zajmował się nią Parlament Europejski oraz Rada Ministrów Rolnictwa i Rybołówstwa UE co najmniej dwa razy. Wszędzie w Europie zauważono zaburzenia w łańcuchu żywnościowym. A zasada wolnego rynku nie ma miejsca, kiedy ceny produktów, surowców rolnych rosną bardzo wysoko, a równie szybko za tym wzrostem podążają ceny na półkach. Natomiast kiedy mamy do czynienia ze spadkiem cen surowców, tak jak zboża czy chociażby mleka, okazuje się, że na półkach tego spadku nie widać. Warto by się zastanowić, dlaczego tak jest i gdzie powstają te zaburzenia. To także kwestia różnego rodzaju opłat i narzutów w handlu dla przetwórców, w mojej ocenie niedozwolonych. Warto byłoby tym też się zająć. I taki zespół, mam nadzieję, we wrześniu powstanie. Ma opracować z jednej strony zasady dobrej etyki gospodarczo-handlowej, z drugiej wskazać wszystkie słabe punkty, które trzeba będzie poprawiać. To także kwestia różnych poziomów koncentracji przy wytwarzaniu żywności, przetwarzaniu i handlu. Jestem za tym, żeby wspierać rolników zarówno na poziomie wytwarzania – aby mogli koncentrować się, tworzyć grupy, a z drugiej przetwórców – żeby tworząc chociażby regionalne centra dystrybucji mogli być bardziej konkurencyjni dla handlu.

Czy w związku z ostatnimi doniesieniami mediów dotyczących skandalicznych warunków hodowli zwierząt odbędą się kontrole gospodarstw pod tym kątem?

Jeśli chodzi o gospodarstwa, które mają hodowle towarowe i które są zarejestrowane, nie ma tu żadnego problemu, bo dziś żadne z tych gospodarstw nie może prowadzić hodowli bez zachowania tzw. dobrostanu zwierząt. Natomiast problem powstaje w różnego rodzaju dzikich hodowlach hobbystycznych. Poleciłem służbom weterynaryjnym, żeby przy okazji kontroli gospodarstw, które nadzorują, zwrócili również uwagę na sąsiednie, które nie są objęte kontrolą weterynaryjną, a jednak odbywa się tam hodowla.

Dziękuję za rozmowę.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *