Jak to się stało, że związał się Ksiądz z klubem Victoria Parczew?
Gdy przyszedłem pracować do Parczewa, w naszej diecezji funkcjonowała diecezjalna liga piłki nożnej. Ucząc w Zespole Szkół Zawodowych, patronowałem drużynie, która czynnie brała udział w rozgrywkach. Wtedy powstał mały konflikt interesów, bo ci, którzy grali w diecezjalnej lidze, byli ochotnikami i nie mogli być zrzeszeni w klubach. A wielu chłopców chciało grać i tu, i tam. Postanowiłem, żeby wartości, które przekazywała liga, wszczepić w funkcjonowanie Victorii. I tak wszedłem do zarządu klubu.
Jakich zmian Ksiądz dokonał po objęciu stanowiska prezesa?
Żadnych rewolucji nie było, bo nie na tym rzecz polega. Będą zmiany wśród trenerów seniorów i juniorów.
To oznacza, że Zbigniew Smoliński może pożegnać się z dotychczasową funkcją?
Nie tyle pożegnać, co odpocząć. Prowadził on drużyny seniorów i juniorów. To był dla niego wielki ciężar. A zmiana może wpłynąć pozytywnie również na zawodników. Obecnie grupę seniorów poprowadzi Dariusz Dziuba, a juniorów Zdzisław Tracz. Natomiast trener Smoliński będzie wprowadzał w arkana piłki nożnej grupę orlików.
A czy trudno jest namówić najmłodszych do gry w piłkę?
Różnie. Łatwo jest wtedy, gdy zobaczą ładny mecz, i zaproponuje się im: „umiesz kopać w piłkę, to przyjdź na trening”. Ale gdy zobaczą jego ciężar, wtedy wielu chce się wycofać. Za chwilę jednak wracają, bo wiedzą, że bez sumiennej pracy i przygotowania, nie będą w stanie nawet wybiegać całego meczu. Bardzo ważna jest też nauka pracy w grupie. Piłka nożna to sport zespołowy.
Jak będzie wyglądała polityka transferowa?
Już w rundzie jesiennej w naszej drużynie będzie grał Tomasz Kaczorowski, który przeszedł z Orląt Spomlek Radzyń Podlaski. To dla nas duże wzmocnienie. Ale chciałbym też, aby grupa seniorów rekrutowała się spośród parczewian. Ponieważ naszym celem jest nie tylko osiąganie jak najlepszych wyników, lecz przede wszystkim lokalny patriotyzm.
Przed Księdzem działania marketingowe, pozyskiwanie pieniędzy… Bycie osobą duchowną pomaga?
Przy takich kontaktach bardziej chodzi o osobowość człowieka niż strój. Powiedziałem zarządowi, że z powodu obowiązków parafialnych i budowy kościoła nie mam czasu zbytnio się angażować. Zobowiązali się, że będą wykonywać pracę, a ja mam wszystko koordynować. Zdobywanie funduszy i sprawy marketingowe leżą w gestii Zenona Ostapiuka.
A jak Miasto wspiera klub?
Pula przewidziana na rozgrywki jest za mała, dlatego trzeba troszczyć się o pozyskiwanie funduszy od prywatnych sponsorów. Nie ma ich w Parczewie zbyt wielu. Mam jednak nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy któraś z firm dziś inwestujących w swój rozwój, zechce z nami solidnie współpracować.
Może warto powiedzieć im o korzyściach, jakie płyną z tego, że piłkarze wybiegają na murawę z logo firmy na koszulkach.
Ale taka spółka czy zakład musi mieć już znaczny kapitał. Funkcjonowanie klubu to duże pieniądze związane z opłaceniem sędziów, przygotowaniem boisk czy ubezpieczeniem piłkarzy.
A czy to, że został Ksiądz prezesem Victorii, zagwarantuje, że parczewska piłka będzie wolna od korupcji i stanie się wzorem dla innych?
Jestem przekonany, że tak. Myślę też, że ci, którzy zechcą podejść do mnie z nieuczciwą propozycją, będą mieli więcej oporów. A to, że drużyna jest zbudowana w oparciu o miejscowych zawodników, zagwarantuje, iż gra będzie czystsza i wolna od nacisków.
Co Ksiądz chciałby osiągnąć z klubem?
Obecnie w Victorii są 4 drużyny, a mam nadzieję, że powstanie też ta najmłodsza. Pragnąłbym, aby trenowało jak najwięcej chętnych. Aby chłopcy mieli wykorzystany czas i mogli hartować się przez wysiłek. A tak w pełni, chciałbym pokazywać piękno gry i pielęgnować wartości, jakie niesie sport.
Ale dla kibiców najważniejsze są wygrane mecze…
Czasem, nawet gdy mecz jest wygrany, a nie było pięknej gry, kibice nie są do końca zadowoleni. Innym razem, gdy widzę, że ktoś ma szansę zdobyć bramkę, a oddaje piłkę koledze, bo ten jest na lepszej pozycji, taki zawodnik u mnie punktuje. Nazwiska nie są najważniejsze.
A jak pojawia się Ksiądz na meczach w koloratce, jak reagują kibice?
Kiedy jestem na trybunach, wiele osób chwali Pana Jezusa, a kibice wyciszają się. I to jest plus.
Dziękuję za rozmowę.