Orędownictwo św. Józefa


Najpierw trzeba napisać list. Pismo musi być bardzo konkretne. Następnie należy je zanieść pod figurę św. Józefa, bądź umieścić za jego obrazem. Kiedy nie mamy takiej możliwości, list można włożyć do Pisma Świętego. Potem trzeba się już tylko ufnie modlić i czekać. Świadectwa tych, którzy odważyli się napisać do Oblubieńca Matki Najświętszej, są naprawdę zaskakujące. Pokazują, że św. Józef nie tylko pomaga, ale że ma również niesamowite poczucie humoru.

Święty na Facebooku

Ludzie proszą w listach o nowy samochód, bo stary odmówił już posłuszeństwa, a na kolejny nie ma funduszy; o pracę, bo bez niej trudno utrzymać siebie i rodzinę; o mieszkanie, bo każdy pragnie mieć swój własny kąt. Szukają jego wstawiennictwa, kiedy chorują, gdy szukają Bożej woli, gdy chcą mieć dobrego współmałżonka. Świadectwa tych, którzy zdecydowali się napisać do św. Józefa można znaleźć np. na… Facebooku. Na profilu „Piszę listy do św. Józefa” zamieszczono kilkanaście autentycznych historii. Nadesłali je sami zainteresowani.

Założycielką profilu jest Anna Michalska, która o tej niezwykłej korespondencji przeczytała w „Gościu Niedzielnym”. Owe treści wróciły do niej, gdy dowiedziała się, że jej ciocia została uzdrowiona z nowotworu w dniu liturgicznego wspomnienia św. Józefa.

Spełnione w szczegółach

– Byłam wtedy bezrobotną mamą. Starałam się o pracę w szkole. Pewnego dnia zatelefonowano z jednej z pobliskich szkół. Był 13 lipca 2012 r., a więc dzień fatimski. Po rozmowie otrzymałam 14 godzin lekcyjnych w podstawówce. Wcześniej, w innej placówce dano mi 11 godzin. Nagle okazało się, że będę pracować na prawie 1,5 etatu. Do jednej szkoły idę pieszo siedem, a do drugiej siedemnaście minut – tłumaczy pani Anna.

Wspomina, że po rozmowie z dyrektorem szkoły przypomniała sobie o liście, który wcześniej napisała do św. Józefa. – Sięgnęłam po niego, gdyż leżał przy mojej małej figurce św. Józefa. Napisałam wtedy m.in.: „Proszę Cię także o pracę dla mnie, która będzie blisko domu i za godziwe wynagrodzenie. Najlepiej cały etat w szkole podstawowej”. Pozostał jeszcze problem opieki nad 14-miesięcznym synkiem, który nie dostał się do żłobka. Zaczęły się poszukiwania. Zadzwoniłam z tym problemem do znajomych ze wspólnoty. Jedna z nich powiedziała, że następnego dnia przyjdzie do nas pani, która chce podjąć się opieki nad naszym dzieckiem. Znów wróciłam do swojego listu, w którym wcześniej napisałam: „Proszę Cię też o opiekunkę dla Franka, która będzie mądra, solidna, kulturalna – jednym słowem Boża!” – przytacza moja rozmówczyni. Oboje z mężem zaufali św. Józefowi całkowicie. Okazało się, że opiekunka jest z zawodu… katechetką.

Zaufać i napisać

– Dla mnie to wszystko jest niesamowite. Bóg chce mi dać taką obfitość łask, jaką jestem w stanie wypisać na kartce i oddać ją Stwórcy przez ręce św. Józefa. Jeśli nie dostaję tego, o czym napisałam w liście, szybko okazuje się, że Bóg ma lepszy plan. Szkoda, że dostrzegam to z perspektywy czasu. Spełniło się – i to w szczegółach – zbyt wiele moich spisanych pragnień, abym mogła wątpić w skuteczność owych listów. Profil „Piszę listy do św. Józefa” założyłam po to, by wypełnić obietnicę, którą złożyłam św. Józefowi. Obiecałam mu, że w zamian za otrzymane łaski będę mówić innym o tych dziełach Pana. Pragnęłam, by więcej ludzi przekonało się o skuteczności tej praktyki i zwyczajne zaufało Bogu. Może komuś z fanów profilu w jakimś dramatycznym momencie przypomni się ta metoda i napisze, tak jak ja początkowo w akcie desperacji, swój list pełen odważnych pragnień, które złoży w ręce Boga przez św. Józefa – podsumowuje pani Ania.

Zachętą do uciekania się do św. Józefa niech będą także słowa Kasi: „Pierwszy list napisałam 25 grudnia 2013 r., drugi, o wiele bardziej szczegółowy, miesiąc później. Św. Józef już działa cuda w życiu moim i moich przyjaciół! Wszystko spisuję na kartce, w odpowiednim czasie podzielę się długim świadectwem. Kochani, nie traćcie wiary w to, że św. Józef Wam pomoże!”


Ratunek od św. Józefa

 

Kiedy wczytamy się w świadectwa tych, którzy uciekali się do św. Józefa okaże się, że jest on specjalistą od wszystkiego. Jego pośrednictwo przynosi zaskakujące skutki.

Drugą osobą, która w ramach wdzięczności za wysłuchane prośby chce mówić i pisać o św. Józefie, jest pani Katarzyna Pytlarz. Już na początku rozmowy podkreśla, że od dawna czuje się związana z krakowskim kościołem św. Józefa na ul. Poselskiej. Świątynią opiekują się siostry bernardynki. W kościele znajduje się łaskami słynący obraz z pierwszej płowy XVII w. przedstawiający Józefa wędrującego z Jezusem.

Biały napis

– Po maturze razem z mamą pojechałam do Krakowa. Był to czas podjęcia decyzji: co dalej, jakie studia, czy w ogóle je podjąć? Przy okazji przyjazdu do Krakowa mama chciała znaleźć kościół, w którym znajduje się figurka Dzieciątka Koletańskiego, ponieważ jest Jego wielką czcicielką. Niestety, nie znałyśmy Krakowa, a żadna z napotkanych osób nie potrafiła nam pomóc. Zrezygnowane zmierzałyśmy w stronę dworca, kiedy nieświadomie pomyliłyśmy drogę. Naszym oczom ukazał się nieznany nam kościół. Był otoczony murem, na którym ktoś napisał białym sprayem: „Wstąp i odmów modlitwę”. Zachęcone takim zaproszeniem, weszłyśmy do kościoła. W bocznej nawie, ku radości mamy, odnalazłyśmy figurkę Dzieciątka Jezus. W głównym ołtarzu był obraz św. Józefa, ale nie zwróciłyśmy na niego szczególnej uwagi. Potem rozpoczęłam studia, a kościół sióstr bernardynek stał mi się bardzo bliski. Tu, przez wstawiennictwo św. Józefa, prosiłam o zdanie egzaminów i rozwiązanie problemów. Zawsze odchodziłam wysłuchana. Potem zaczęłam wysyłać do tego kościoła swoich znajomych. Nikt nie odchodził bez pomocy. Także siostry mówiły o łaskach uzyskanych przez tych, którzy modlili się za wstawiennictwem św. Józefa. Razem z koleżanką zebrałyśmy świadectwa, które potem zostały opublikowane w książce „Cuda św. Józefa”.

Patron nas wszystkich

W książce, oprócz 50 autentycznych świadectw, można znaleźć zbiór różnych modlitw ku czci tegoż świętego. Cennym dodatkiem są także dwa dokumenty papieskie – encyklika Leona XIII Quamquam pluries i adhortacja Jana Pawła II Redemptoris Kustos, mówiące o św. Józefie.

– W swoim życiu doświadczyłam mnóstwa łask za jego pośrednictwem. Zachęcam wszystkich, by się do niego uciekali. Ta książka jest formą podziękowania za otrzymane łaski – zapewnia K. Pytlarz.

Podczas rozmowy wspomina o modlitwie zwanej telegramem do św. Józefa. Warto po nią sięgnąć, gdy potrzebujemy szybkiego ratunku. Modlitwę odmawia się trzy razy w ciągu dnia, albo w trzech następujących po sobie godzinach.

– Telegram jest bardzo skuteczny. Świadczą o tym chociażby zebrane świadectwa. Tą modlitwą moja koleżanka wyprosiła swojemu koledze uzdrowienie z nowotworu oka. Inna osoba modliła się nią za swoją ciężko chorą sąsiadkę. Kobieta żyła w związku niesakramentalnym. Dzięki wstawiennictwu św. Józefa wzięła ślub na dzień przed śmiercią. Pan Marcin długo szukał pracy. Po modlitwie do św. Józefa otrzymał bardzo ciekawą ofertę. Okazało się też, że będzie miał więcej czasu dla rodziny. Na wcześniejszej posadzie pracował nawet dwanaście godzin dziennie, teraz miał spędzać poza domem tylko osiem godzin – przytacza moja rozmówczyni.

Pani Katarzyna zapewnia, że każdy, kto zwraca się do św. Józefa nigdy nie zostaje sam. On pomaga w różnych sprawach: rodzinnych, ekonomicznych, zdrowotnych i duchowych. Po raz kolejny okazuje się, że słowa starej pieśni, mówiące o tym, że szczęśliwy jest ten, kto ma za patrona i opiekuna św. Józefa, są ciągle aktualne.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *