IV Tydzień Wielkiego Postu


O papieżu powiedziano chyba już wszystko. Najpierw była fascynacja „człowiekiem z dalekiego kraju” i zaciekawienie, jak odnajdzie się w złożonej rzeczywistości demokratycznej Europy człowiek „zza żelaznej kurtyny”. Był młody, odważny i bezkompromisowy w kwestiach wiary i moralności, mówił pewnym głosem. Potem przyszły próby zaszufladkowania papieża: sympatyczny, konserwatysta, lubi ludzi, człowiek dialogu, ale świadomy własnej tożsamości. Pisano i mówiono o nim dobrze i źle. W niektórych środowiskach, zwłaszcza kościelnych, Jan Paweł II budził podziw i szacunek dla swej ogromnej pracowitości i zaangażowania apostolskiego. Inni obawiali się go, dlatego ignorowali to, co mówił, lub odnosili się do niego jawnie wrogo. Jeszcze inni postanowili go zabić. Ważne okazywały się kremówki albo to, że jeździł na nartach, nagrał płytę, wydał książkę… Kiedy papież wszedł w wiek dojrzały, pojawiały się głosy coraz bardziej krytyczne, kąśliwe. Nie brakło mu determinacji, by pomimo cierpienia, słabnięcia sił fizycznych utrzymać tempo apostolskich prac, spotkań z wiernymi, pielgrzymek.

Jan Paweł był tytanem pracy. Darował Kościołowi wspaniałe encykliki, adhortacje i listy apostolskie. Wygłosił tysiące przemówień. Słuchały go miliony ludzi na całym świecie. To największy misjonarz współczesności.

Najpiękniejsze dni pontyfikatu Jana Pawła II będące zarazem sprawdzianem autentyczności Jego wiary i postaw, to dni odchodzenia do domu Ojca. Trudne, długie wędrowanie ku śmierci okupione zostało wielkim cierpieniem i poczuciem niemocy. Stary, schorowany papież wzbudził szacunek i miłość całego świata. Żegnały go miliony: wierzący i wątpiący, katolicy i wyznawcy innych religii, także ateiści. Znalazł podziw u tych, którzy na co dzień nie są religijni, nie interesują się sprawami wiary.

Wspominając ten długi pontyfikat, postawmy sobie pytanie, co w nim jest najważniejsze. Statystyki z audiencji i spotkań z wiernymi? Efekty medialne pielgrzymek? Sympatia ludzi, którzy pokochali Go z całego serca i autentycznie opłakiwali, gdy odszedł?

Tajemnica papieża

Patrzmy nie na to, co zewnętrzne, ale w jego serce. Co znajdziemy w tym nowoczesnym, łamiącym schematy biskupie Rzymu, który nie bał się wychodzić do ludzi z Ewangelią? Kluczem do zrozumienia tajemnicy papieża jest jego osobista świętość – to znaczy zjednoczenie z Bogiem, w którym wzrastał od chrztu świętego aż do ostatniego tchnienia. Papież pragnął świętości. Media mówiły o nim: przywódca religijny, pielgrzym, wspaniały człowiek. Nie mówiły jednak o jego umiłowaniu modlitwy osobistej i wspólnotowej, o mistycznej wręcz wierze; o tym, że sprawował Mszę św. w taki sposób, który poruszał głęboko jej uczestników, że codziennie odmawiał Różaniec oraz odprawiał Drogę Krzyżową. Mimo natłoku zajęć nigdy tych modlitw nie opuszczał.

Jaki jest więc sposób na świętość Jana Pawła II: modlitwa, posłuszeństwo woli Bożej, pokora, która pozwala Bogu działać w naszym życiu? To, że Ojciec Święty sprostał papieskiemu powołaniu i wyrósł nam jako wspaniały przykład świętości, ma swój fundament w zjednoczeniu z Chrystusem. Pogłębiał swą wiarę. Troszczył się o nią jak o największy skarb. A kiedy przyszły dni choroby i ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa, nie uchylił się od krzyża. Przyjął go z miłością. To było widać, zwłaszcza gdy publicznie uczestniczył w rzymskiej Drodze Krzyżowej. „Totus Tuus” niegdyś wypowiedziane ucieleśniał, trudząc się dla Kościoła i ofiarując siebie za niego. Nic dziwnego, że natychmiast po jego śmierci podniosły się głosy ogłaszającego go świętym.

Po co nam kanonizacja Jana Pawła II?

To pytanie, jakkolwiek prowokacyjnie by nie brzmiało, winniśmy sobie postawić. Musimy znaleźć na nie osobistą odpowiedź. Papież cieszy się już chwałą nieba. Mamy potężnego orędownika Kościoła i świata. Żyjąc wśród nas, wypraszał miłosierdzie Boże Kościołowi i światu, ufamy, że w niebie wstawia się za nami nadal. Święci przecież nie odchodzą na zawsze. Nadal żyją w Kościele i dla Kościoła. Śmierć nie jest w stanie zerwać więzów miłości. Ojcu Świętemu zatem kanonizacja nie jest potrzebna, ale nam – tak.

Przede wszystkim Pan Bóg w ten sposób przypomina nam o powołaniu do świętości, do której zobowiązuje nas chrzest i wiara. Jeśli jestem chrześcijaninem, moim ideałem, celem życiowym, największą troską i przedmiotem pragnień jest stać się świętym. Stając przed nami w aureoli świętości, Jan Paweł II apeluje: Zostań świętym chrześcijaninem! Idź odważnie za Chrystusem, realizując wiernie Jego nauczanie. Żyj Ewangelią w codzienności! Kochaj jak Chrystus!

Kanonizacja ukazuje, że świętość jest możliwa w każdym miejscu, czasie, przy różnorodnych możliwościach i ograniczeniach. Świętość jest dla nas. Jan Paweł II chce pomóc swym nauczaniem i świadectwem życia w rozbudzeniu pragnienia świętości, która jest niczym innym jak miłością do Boga i bliźnich. Komunia z Bogiem – to istota świętości, do której nie trzeba cudów, nadzwyczajnych dokonań czy znaków. Sama świętość, ukazująca, jak pięknym jest Boży człowiek, to prawdziwy cud.

Ogłoszenie świętym współczesnego nam człowieka, którego pamięć żyje w sercach uczestników spotkań z nim, ma jeszcze jeden walor – uwspółcześnia świętość. Pomyślmy, czy to nie wspaniałe, że znamy świętego. Słuchaliśmy świętego papieża, uczestniczyliśmy w spotkaniach z nim. Razem się modliliśmy, przychodząc na audiencje lub Msze św. podczas pielgrzymek do ojczyzny. To nam uzmysławia, że dzisiaj świętość jest możliwa. Święci żyli nie tylko w zamierzchłych czasach. Współcześnie z pewnością nie brakuje ich w Kościele i świecie. I ważne dopowiedzenie: mam dołączyć do nich.

Dla ludzi przeciętnych, zwyczajnych i zajętych normalnym życiem świętość wydaje się czymś nieosiągalnym. Dlatego niewielu z nas stawia ją jako ideał, do którego trzeba dążyć zawsze i za wszelką cenę. Zadowalamy się małością. Godzimy się na wiarę, która nie ma większego znaczenia w naszym życiu: nie wpływa na to, kim jesteśmy i jak postępujemy. Jeszcze jeden Polak wśród kanonizowanych świętych mówi nam: Czas to zmienić! Współczesny świat i Kościół potrzebuje świętych!


OKIEM DUSZPASTERZA: Ks. Zbigniew Sobolewski, dyrektor Dzieła Pomocy Ad Gentes

Jak przeżyć Wielki Post, by zostać świętym?

Świętość kojarzy się nam z nadzwyczajnością, heroicznymi czynami wiary, męczeństwem albo cudami. To słowo wielu przeraża. Wydaje się prowadzić do nierealnego świata. Zatem nie mówmy o powołaniu do świętości wielkiej, „ołtarzowej”, oficjalnie przez Kościół potwierdzonej. Powołanie do świętości – wbrew potocznym wyobrażeniom – jest bardzo łatwe w realizacji. Trzeba skupić się nie na tym, co wielkie i nieosiągalne, ale na tych okazjach i chwilach, które Bóg daje nam dzisiaj, byśmy Go kochali.

Św. Paweł zaniepokojony o zbawienie Galatów ukazał im łatwą drogę bycia świętymi (zob. Ga 5,12-25). Najpierw przestrzegł ich przed „uczynkami ciała”, czyli: nierządem, nieczystością, wyuzdaniem, bałwochwalstwem, czarami, nienawiścią, kłótliwością, zawiścią, nieopanowanym gniewem, niewłaściwą pogonią za zaszczytami, niezgodą, zazdrością, pijaństwem oraz skłonnością do siania zamętu (zob. Ga 5,19-21). Potem apostoł skierował polecenie, by ukrzyżowali swe ciało z jego namiętnościami i pożądaniami. „Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy” (w. 5).

Chcąc ukonkretnić drogę posłuszeństwa Duchowi Świętemu, Paweł wymienił owoce Jego działania w sercu chrześcijanina: „Owocem zaś Ducha jest miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (w. 22). To Duch Święty, który zamieszkuje w nas od momentu chrztu, prowadzi nas drogami świętości. Nie możemy polegać na sobie. On nas wspomaga w naszych duchowych walkach i uświęca łaską, sprawiając, że żyjemy Bożą miłością.

Pragnąc świętości, doceńmy w naszym życiu wagę „małych” cnót. Każdego z nas stać na gesty życzliwości wobec innych, przebaczenia albo pogodzenia się z ograniczeniami życia. Każdy może kochać bliźniego bezinteresownie. Każdy też ma tyle bogactw w sobie, że wystarczy ich dla wszystkich, wśród których żyje.

Jakże piękne są małe cnoty: odrobina pokory i pohamowania pragnienia wywyższania się nad innymi. Odrobina realizmu w ocenie siebie sprowadzającego na ziemię. Pracowitość, uczciwość, słowność czy też punktualność. To są kroki ku świętości.

Praktykujmy zatem te małe cnoty, choć nie znajdują się one w rankingach ludzkich pragnień na pierwszych miejscach. Bywa, że świat je nawet lekceważy. Prośmy codziennie Ducha Świętego o światło sumienia, które ukaże nam nasze powinności moralne. Jednocześnie prośmy Go o siłę do tego, byśmy rozpoznane zadania podjęli i wykonali tak, jak On chce.

Zapamiętajmy: każdy chleb jest dobry, by nakarmić nim głodnego, każda chwila cenna, by ofiarować ją bliźniemu, nikomu z wezwanych do świętości Bóg nie odmawia światła i pomocy.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *