Historia obrazu z drelowskiego gimnazjum


Okazałe dzieło – wysokie na 2,2 m, o szerokości 1,2 m – ustawione zostało w galerii unitów, zajmującej poczesne miejsce w drelowskiej szkole. Utrzymane jest w brązowozłotej tonacji. Pierwszy poziom przedstawia babcię z wnuczką – której opowiada o wydarzeniach z unickiej przeszłości. Scena obrony kościoła w Drelowie w 1874 r. i kaplica św. Onufrego w Horodku namalowane zostały w górnej części obrazu. Pośrodku znajduje się anioł, który roztacza swoje skrzydła nad tymi przedstawieniami: przeszłością i współczesnością. – Tytuł obrazu jest bezpośrednim odniesieniem do przesłania płynącego z niego: ofiara unitów uświęciła ziemię, na której żyjemy – precyzuje Tadeusz Kondraciuk, dyrektor PG w Drelowie.

Z zamiarem zamówienia obrazu nawiązującego do unitów drelowskich, którzy patronują Publicznemu Gimnazjum od 2002 r., dyrekcja i grono pedagogiczne nosiło się już od kilku lat. – Zależało nam na tym, by była to swoista wizytówka szkoły, pozwalająca każdemu, kto gości w jej murach, naocznie przekonać się, kim są dla nas unici – zaznacza T. Kondraciuk. Jednak nikt nie spodziewał się, że namalowania tej „wizytówki” podejmie się Małgorzata Ewa Czernik.

Jesienią zakwitły słoneczniki

Malarka wystawia swoje obrazy w Polsce i zagranicą, pracowała m.in. jako scenograf w Teatrze Wielkim, jej obraz Matki Boskiej Hallerowskiej święcił Jan Paweł II, malowała dom aktorki Emilii Krakowskiej, wykonała aranżację kolorystyczną wnętrza Teatru Guliwer w Warszawie, jest laureatką wielu konkursów, m.in. w 2003 r. otrzymała nagrodę marszałka województwa mazowieckiego za całokształt działalności artystycznej. Kiedy Ewa Strok, nauczyciel języka polskiego w drelowskim gimnazjum, autorka scenariuszy będących kanwą wystawianych przez swoich uczniów spektakli o tematyce unickiej, poznała M. E. Czernik, nie bez obaw zastanawiała się, czy artysta tej rangi zechciałby namalować obraz do szkoły. – Długo się wahałam, ale w końcu zaprosiłam ją do nas. A pani Małgorzata odpowiedziała twierdząco – wspomina.

Do Drelowa malarka przyjechała w październiku. Przeprowadziła w gimnazjum dwudniowe warsztaty dla młodzieży. Ich efektem są pięknie pomalowane klasy. W sali, w której odbywają się m.in. spotkania z rodzicami, na ścianach „wyrosły” słoneczniki. – Idąc za siłą ciosu, nasi uczniowie już po zakończeniu spotkań z artystką ozdobili też inne sale: na ścianach pracowni matematycznej widnieją figury geometryczne, a biologicznej ryby, a w historycznej – wiejskie pejzaże. Zrobiło się kolorowo i cieplej – mówi E. Strok.

Malowanie sercem

Jeszcze przed przyjazdem M. E. Czernik nauczyciele wspólnie zastanawiali się, jaki przekaz ma płynąć z obrazu. – Jego idea zrodziła się w rozmowach, a skonkretyzowała ją nauczycielka matematyki Dorota Nieścioruk. Obraz ma przybliżać uczniom prawdę o tym, z czego jesteśmy dumni. Krew męczenników uświęca drelowską ziemię, czyni ją niezwykłą. Unici uczą więc młode pokolenia godnie żyć – mówi polonistka. Skonkretyzować zamysł pomogło artystce zdjęcie jednej ze scen spektaklu, który uczniowie wystawili w 2009 r. Ale nie tylko ono. – Obserwowałam M. Czernik przy pracy i mogę powiedzieć, że to osoba niezwykle pracowita i odpowiedzialna. Zanim zmierzyła się z tematem, dokładnie się z nim zapoznała i przemodliła. Była w Horodku i w naszym drelowskim kościele, oglądała pamiątki po unitach, uczestniczyła w spotkaniu z księdzem i młodzieżą – wylicza E. Strok, która towarzyszyła malarce, była też świadkiem powstawania obrazu i te chwile wspomina z ogromnym wzruszeniem. Ale – jak zaznacza – niezwykłe okazały się też pierwsze, spontaniczne oceny oglądających ukończoną pracę: zjawiskowa, fenomenalna, nadzwyczajna, zrodzona z natchnienia…

– Pani Małgorzata przedstawiła unitów w zupełnie nowy sposób. Kiedy zaczynała pracę nad obrazem, powtarzałem jej słowa Tertuliana: „krew męczenników rodzi nowych wyznawców”. I artystce udało się rzeczywiście pokazać, że trud i cierpienie unitów rodzi dzisiaj nowych wyznawców – zauważa ks. Marek Weresa, wikariusz parafii w Drelowie. – Wspólnie z księdzem proboszczem postanowiliśmy wyeksponować dzieło w kościele, gdzie został pobłogosławiony przez kapłana celebrującego Mszę św. – przypomina, opowiadając o drodze, jaką przebył obraz, zanim na dobre zagościł w szkole. – To wydarzenie pięknie wkomponowało się w rozpoczęcie Roku Wiary w naszej parafii. Unaocznił on wszystkim potrzebę przyjrzenia się swojej wierze, świadczenia o niej i jej obrony – mówi kapłan.

Przypomina o dziedzictwie

Ks. Weresa podkreśla, że zarówno przez parafian, jak i przez społeczność szkolną obraz został odebrany bardzo dobrze: – W szkole patrzymy na niego codziennie, i nauczyciele, i uczniowie, a także odwiedzający nas rodzice. Przypomina on wszystkim o patronach oraz o tym, do czego zostaliśmy wezwani i jakie dziedzictwo musimy wypełnić.

Pani Ewa natomiast zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt – satysfakcja, że udało się sfinalizować zamiar, idzie w parze z przekonaniem, że to dzięki ludziom udaje się zrealizować dobre plany. – Wokół nas jest wielu oddanych przyjaciół. Pieniądze na obraz pozyskaliśmy dzięki współpracy z parafialnym kołem AA oraz Urzędem Gminy w Drelowie. Pan Andrzej Filipiuk wykonał ramy obrazu, jak też sztalugi, na których ustawione zostały w naszej szkolnej galerii portrety unitów. Ich autorka, Magdalena Witkowska z Międzyrzeca Podlaskiego, nieustannie wspiera nas, przygotowując scenografię do naszych spektakli o unitach – dopowiada pani Ewa.


Widzę celowość Bożych planów

PYTAMY Małgorzatę Ewę Czernik, malarkę

Biografia artystyczna pokazuje, że nigdy nie było Pani po drodze do tej rozsławionej przez unitów części Polski. W jaki sposób trafiła Pani tutaj?

W 2000 r., który ogłoszono Rokiem Reymonta, przygotowałam autorską wystawę inspirowaną twórczością noblisty. Poseł Franciszek Jerzy Stefaniuk pochodzący z Drelowa podarował mi wówczas tomik swojej poezji „Unitów Drelowskich Droga Krzyżowa”, z dedykacją: „Wielkiej artystce – poeta mały”. Minęło 12 lat, a ja znalazłam się w Hołownie w gminie Podedwórze. Przed laty było ono miejscem życia unitów; stała tutaj cerkiew – najpierw unicka, później prawosławna. W czerwcu ubiegłego roku w Hołownie wzięłam m.in. udział w Święcie Krainy Rumianku, zorganizowanym przez Gabrielę Bilkiewicz i Grażynę Łańcucką ze Stowarzyszenia Na Rzecz Aktywizacji Mieszkańców Polesia Lubelskiego. Właśnie wtedy poznałam Ewę Strok, która zaprosiła mnie do Drelowa. Ta droga była więc dość długa… ale taka miała być. Widzę w tym celowość Bożych planów.

Podejmując się artystycznego opracowania tematu unickiego, miała Pani świadomość jego rangi?

Szczerze mówiąc, na początku wiedziałam tylko tyle, że mam przeprowadzić zajęcia z drelowską młodzieżą i coś namalować. Okazało, że chodzi o obraz związany z męczeńską śmiercią unitów. Zaskoczyło mnie to, bo przecież na co dzień „siedzę w kwiatach”… Pytałam sama siebie, czy będę w stanie oddać to, czym kierowali się ludzie, którzy umierali za wiarę i za swoją ojczyznę. Przyjechałam do Drelowa, byłam w Horodku… Chodząc śladami unitów dość szybko zrozumiałam, że uczestniczę w czymś niezwykłym – dotykam świętości.

Opierała się Pani na pewnej koncepcji przedstawienia idei unickiej spuścizny. Czy wyłącznie?

Praca przy obrazie trwała w sumie zaledwie 15 godzin. Miałam obawy przed namalowaniem śmierci unitów, uwidocznionej w górnej części obrazu. Rozwiały się one w chwili, gdy po prostu zaczęłam kłaść farbę. Myśl, że idąc w dół obrazu warto byłoby złagodzić kontrast bieli i brązu, zrodziła pomysł „dorzucenia” białych plam. Zdałam sobie w tym momencie sprawę, że ci ludzie, którzy ginęli, niejako wracają do naszego świata. Te plamy stały się zaczątkiem postaci duchów. Artysta musi więc czasami szybko zanotować te myśli, które przychodzą spontanicznie. Jestem zresztą przekonana, że nie pracowałam sama. To obecność ducha unitów i natchnienie Ducha Świętego zadecydowały o ostatecznym kształcie tego obrazu.

Nie eksponuje on martyrologii, ale teraźniejszość.

Ten element współczesności, który stanowi młoda dziewczyna, jest na obrazie bardziej rozświetlony, jasny nadzieją. Czas przeszły, ofiara unitów ma więc dawać światło przyszłym pokoleniom. Taka jest więc idea tego obrazu: życie, tak jak i miłość, jest wieczne, nie ginie. To, co się zdarzyło w Drelowie przed laty, nie zakończyło się. Skoro po tylu latach młodzież co roku wystawia w szkole sztuki o unitach, oznacza, że pamięć o nich żyje. Oni żyją. Nie umarło też to, czego dokonali.

Poza tym miejsca święte promieniują dzięki unitom, którzy wykroczyli poza ramy naszego ziemskiego widzenia i pokazali miłość w najwyższej formie. Będąc w Drelowie, stwierdziłam, że z takimi ludźmi, jakich tutaj spotkałam, naprawdę można przemieniać świat: od dyrekcji obydwu szkół, grona pedagogicznego, wartościowej młodzieży, po mieszkańców, którzy poważnie potraktowali efekt mojej pracy. Czuję się tutaj naprawdę dobrze.

Tłumacząc życiową filozofię, nazywa Pani siebie „malarką-misjonarką”…

W twórczości każdego artysty jest trochę egocentryzmu, ale w moim wypadku – sztuka nie istnieje bez ludzi. Staram się wciągać ich do działań artystycznych, m.in. poprzez projekt „Rzeka marzeń”. To moja misja. Ludzie, którzy żyją na ziemi, dostali ją w dzierżawę, powinni więc ją kochać. Jesteśmy powołani do kreowania tej rzeczywistości. Wartość, jaką ma to niekończące się budowanie świata, jest wielka. To jakby wiecznie tworzący się ogród. Budowanie tego edenu trzeba zaczynać od siebie, tzn. robić dobrze to, co się robi. Ja zamiast miecza noszę pędzel. A przemalowałabym nim nawet czołgi.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *