Pod koniec czerwca senat przyjął projekt ustawy o symbolach ustrojów totalitarnych. Czy uda się go wcielić w życie? Wszystko w rękach posłów, którzy prawdopodobnie po wakacjach zajmą się sprawą.
Co zakłada projekt?
Zgodnie z propozycją senatorów „nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym dróg, ulic, mostów i placów, nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny ani w inny sposób takiego ustroju propagować”. Popularyzowaniem komunizmu jest też odwoływanie się do wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989.
Jeśli jakaś ulica czy obiekt nosiłyby nazwę niezgodną z ustawą, wojewoda, po obowiązkowym zasięgnięciu opinii Instytutu Pamięci Narodowej, nakazywałby zmianę. Wówczas władze samorządowe miałyby trzy miesiące na to, by nadać nową.
IPN czeka na parlament
– Idea senatorów jest jak najbardziej słuszna. Nazwy odnoszące się do czasów komunistycznych powinny zniknąć z przestrzeni publicznej już na początku lat 90. Nie może być tak, by polskim placom czy rondom wciąż patronowali zbrodniarze. Mamy przecież wielu bohaterów, prawdziwych patriotów, którzy nie mają swoich ulic – mówi Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN, przypominając, iż w 2008 r. instytut rozsyłał do samorządów pisma, w których zwracano uwagę na komunistyczny rodowód pewnych nazw ulic i placów. Akcja została przerwana. Powodem jest oczekiwanie na efekt toczących się prac legislacyjnych nad ustawą, która dawałaby skuteczne narzędzie do rozwiązania tej kwestii. – Dzisiaj podejmujemy takie działania incydentalnie, reagując na sygnały wciąż płynące od ludzi, gdyż trwają prace legislacyjne, by obecną sytuację zmienić. Jaki będzie ich efekt? Do końca nie wiadomo. Jednak zmiany prawne mogą dać narzędzie, którego wtedy nie było – ustawę. Wtedy akcja nie miałaby już tylko wymiaru edukacyjnego, szłyby za nią konkretne decyzję oparte o stworzone prawo – podkreśla.
„Ubelisk” zdemontowany, ale…
W 2008 r. pismo z IPN otrzymał również przewodniczący rady miejskiej w Rykach. Ówczesny prezes instytutu Janusz Kurtyka poinformował, że „na terenie gminy Ryki wciąż znajdują się nazwy ulic, będące w swej istocie formą gloryfikacji stalinizmu oraz działalności wymierzonej w niepodległość Polski. Są to: ul. Janka Krasickiego, ul. Hanki Sawickiej i ul. Karola Świerczewskiego. Zdaję sobie sprawę z faktu, iż nazwy te nadane zostały przed 1989 r., kiedy zarówno biografie działaczy komunistycznych, jak początki nowego systemu władzy, jego charakter oraz rzeczywiste oblicze były przedmiotem szczególnie intensywnej kampanii propagandowej i manipulacji historycznych. Skutkiem tego do dziś znacznej części społeczeństwa brakuje świadomości na temat rzeczywistej roli poszczególnych osób i wydarzeń w dziejach Polski”. IPN zaapelował o niezwłoczną zmianę patronów ulic. Okazuje się jednak, że w Rykach wciąż można zamieszkać przy ulicach Janka Krasickiego, Hanki Sawickiej i Karola Świerczewskiego. – Jeśli wejdzie w życie ustawa nakazująca zmianę ulic, uczynimy to. W lokalach usytuowanych przy tych ulicach mieszkają ludzie starsi, emeryci. Nie chcemy obarczać ich kosztami. Wprawdzie projekt ustawy mówi, że to nie mieszkańcy zapłacą za wymianę dokumentów, ale państwo. Jednak w ostatecznym rozrachunku są to przecież pieniądze publiczne – zaznacza burmistrz Ryk Jerzy Gąska, dodając, iż nie tak dawno samorząd z powodu pomnika „utrwalaczy władzy ludowej” stał się wręcz obiektem nagonki. – Środki masowego przekazu, różne organizacje domagały się rozbiórki monolitu upamiętniającego milicjantów, funkcjonariuszy SB i ORMO, którzy zginęli podczas „utrwalania władzy ludowej”. Kiedy 18 kwietnia pomnik rozebrano, niewielu zająknęło się na ten temat – podkreśla.
Krystian Pielacha, prezes ryckiego Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej im. Majora Mariana Bernaciaka „Orlika”, twierdzi, że nie ma się czym chwalić, gdyż pomnik rozebrano po sześciu latach starań kombatantów, ludzi prawicy oraz miejscowego społeczeństwa. – Był to najwyższy czas, by „ubelisk” wybudowany na cześć funkcjonariuszy MO, UB oraz żołnierza ACz, którzy ponieśli z ręki żołnierzy zgrupowania partyzanckiego „Orlika” karę za zdradę Polski, zniknął z miasta – zauważa K. Pielacha, tłumacząc, iż „utrwalacze władzy ludowej”, których imiona i nazwiska widniały na pomniku, podjęli współpracę z komunistami w tworzeniu na ziemiach polskich struktur władzy komunistycznej w postaci PPR, MO oraz UB. W związku z tym nie tylko brali czynny udział w likwidacji żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego – AK, WiN, NSZ – ale również wszystkich osób ich wspierających oraz pragnących żyć inaczej, niż nakazywała nowa władza ludowa. – Jednak w Rykach pozostały jeszcze trzy ulice noszące imiona zbrodniarzy i działaczy komunistycznych: gen. Karola Świerczewskiego, Janka Krasickiego oraz Hanny Sawickiej. Tymczasem rada miejska po raz drugi odrzuciła prośbę KŚZŻAK o nadanie rondu w Rykach imienia Mariana Bernaciaka „Orlika”. Za wnioskiem opowiedziało się tylko dwóch radnych – Marek Ochap (PiS) oraz Kazimierz Woźniak (Prawicowy Ruch Samorządowy). Pozostali radni byli przeciwni bądź wstrzymali się od głosu. Zaskakujący jest fakt, że wniosku nie poparli czterej inni radni należący do PiS oraz Prawicowego Ruchu Samorządowego – dodaje rozgoryczony K. Pielacha.
Jest tego więcej
Ślady minionego systemu odnajdziemy także w Mińsku Mazowieckim. Władze tego miasta również otrzymały pismo z IPN z prośbą o zmianę nazw ulic: Armii Ludowej, gen. Zygmunta Berlinga oraz gen. Stanisława Popławskiego. Ich nazw nie zmieniono jednak do dzisiaj. Pomnik poświęcony pamięci czerwonoarmistów znajduje się też w Kodniu. W Łukowie natomiast, spacerując w miejskim parku, natkniemy się na obelisk żołnierzy armii radzieckiej. Z mapy miasta nie zniknęła również ulica Armii Ludowej. Także w Siedlcach mamy ul. Armii Czerwonej. Biegnie ona tuż obok cmentarza, na którym spoczywają żołnierze radzieccy polegli w trakcie walk toczonych o wyzwolenie Siedlec w 1944 r.
Dlaczego dekomunizacja polskich miast odbywa się tak opornie? Samorządy często tłumaczą się, że wydatki z tym związane są zbędne, że będzie to kłopotliwe dla mieszkańców zmuszonych do wymiany dokumentów itp. – Biorąc pod uwagę element edukacji i wychowania współczesnej młodzieży, argument ten w ogóle nie powinien mieć znaczenia – puentuje A. Arseniuk.
MOIM ZDANIEM
Waldemar Kraska – senator PiS z Sokołowa Podlaskiego
Impulsem do podjęcia tej uchwały przez senat był wniosek rady miasta Jastrzębie-Zdrój, która zaapelowała o prace nad dokumentem legislacyjnym dającym skuteczne narzędzie do usunięcia z przestrzeni publicznej nazw ulic, pomników, placów, skwerów itp., którym patronują symbole bądź ludzie związani z ustrojami totalitarnymi. Mogłoby się wydawać, że jest to sprawa wyłącznie lokalna i nie senat, ale samorząd powinien się nią zająć. Tymczasem podczas posiedzenia prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński przyznał, iż z danych, jakie zebrał IPN, wynika, że w Polsce jest około półtora tysiąca przypadków nazw ulic, placów, które odwołują się do symboli totalitarnych czy osób związanych z systemami totalitarnymi. Zatem jest to zagadnienie ogólnopolskie, dlatego państwo powinno się nim zająć.
Wprawdzie w Polsce obowiązuje ustawowy zakaz propagowania komunizmu czy innych ustrojów totalitarnych, jednak nie ma aktu prawnego, który jednoznacznie zakazywałby nadawania obiektom użyteczności publicznej nazw i imion osób związanych z PRL. Dlatego projekt uchwały, którą senatorzy jednogłośnie przegłosowali 20 czerwca, nakazuje samorządowi zmianę komunistycznych nazw oraz zabrania ich rozpowszechniania przez nadawanie imion nowo powstającym ulicom, budowlom, rondom, placom itd. Decyzję taką wydawałby wojewoda po zasięgnięciu zdania IPN, następnie trafiałaby ona do samorządu. Uważam, że bardzo dobrze, iż to IPN opiniowałby konkretną nazwę, gdyż, zwłaszcza w lokalnych środowiskach, jednemu mieszkańcowi będzie ona jednoznacznie kojarzyła się z dawnym ustrojem, drugi stwierdzi natomiast, że nie widzi w niej nic złego. Tymczasem orzeczenie instytutu będzie obiektywne. Za propagujące komunizm senatorzy uznali „nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989”. Mieszkańcy z tytułu zmiany nazw ulic nie ponosiliby żadnych kosztów. Wymianę dokumentów sfinansuje państwo. Jeśli wojewoda nakazałby samorządowi zmianę nazwy obiektu użyteczności publicznej, miasto lub gmina miałyby na to trzy miesiące.
Mam nadzieję, że po wakacjach sejm przegłosuje projekt. Uważam, że kwestię tę trzeba w końcu uporządkować. Wprawdzie na naszym terenie nie ma wielu nazw związanych z symbolami PRL, jednak i te nieliczne budzą ogromne emocje, zwłaszcza u osób, które pamiętają tamte czasy.