Bp Zbigniew Kiernikowski


Brak jest konsensu co do kierunku rozwiązań. Koncepcje odnoszące się do życia człowieka i pojmowania jego szczęścia czy realizacji jego jestestwa zostały tak bardzo zróżnicowane. Człowiek często traci świadomość tego, kim jest. Patrząc z punktu widzenia chrześcijańskiego, musimy stwierdzić, że ten kryzys związany jest bardzo mocno z kryzysem wiary.

W zamyśle Bożym mężczyzna i kobieta to jakby dwa oblicza jednej rzeczywistości. Dążą oni do związku i więzi. W Biblii jest to jednoznaczne: Pan Bóg, stwarzając człowieka na swój obraz i podobieństwo, stworzył wspólnotę mężczyzny i kobiety jako jedno ciało (zob. Rdz 2,24). Nie jest to jedność monolityczny i mechaniczna, lecz związana z duchem i wolą każdego. Treści pojęć kobieta (nekaba) i mężczyzna (zakar) w Biblii zdecydowanie się wykluczają: co jest jednym, nie jest drugim. Przekaz biblijny jest jednak jednoznaczny: jedno dąży ku drugiemu. Związek stanowiący zjednoczenie mężczyzny i kobiety, nastawiony na przeżywanie jedności i przekazywanie życia, pozwala każdemu z nich być człowiekiem. Tam, gdzie nie ma dowartościowania tych dwóch odrębnych elementów, następuje odarcie człowieka z tego, kim jest – z tej „dwupostaciowości”. Nie wystarczy ani sama prokreacja, ani miłość z wykluczeniem potomstwa. Te dwa aspekty związku mężczyzny i kobiety muszą być zawsze uwzględniane. Z punktu widzenia wiary zawsze będziemy opowiadać się za taką koncepcją małżeństwa.

Patrząc z powyższego punktu widzenia na fakt związków partnerskich – czy to homo- czy heteroseksualnych – należy stwierdzić, że konieczne jest spojrzenie na nie jako na pewną rzeczywistość, która nie odpowiada oryginalnemu zamysłowi Boga. Sytuowanie więc takich związków w centrum, honorowanie ich, stawianie na równi z instytucją małżeństwa i rodziny, musi prowadzić do wielu pytań.

Wobec powyższego warto się zastanowić, czy pewne próby ustawodawcze, m.in. projekt ustawy o związkach partnerskich, nie idą w tym kierunku, by zaspokoić konsumpcyjne oczekiwania człowieka, a nie stawiać go wobec pewnych wyzwań. Człowiek chce akceptacji tego, co mu najbardziej w danej chwili odpowiada. Ustawodawstwo powinno natomiast promować takie typy zachowań oraz koncepcje życia, które wymagają od człowieka wychodzenia poza siebie, stawania wobec podejmowania pewnych wysiłków czy wyzwań.

Ponadto myślę, że w parlamencie znajduje odzwierciedlenie to, co stanowi dzisiaj pewien problem w naszym społeczeństwie: szukanie i proponowanie rozwiązań, które rzekomo miałyby ułatwić nam życie. Z punktu widzenia katolickiego, chrześcijańskiego, całego nauczania Kościoła – brakuje w tym jednak podstawowego odniesienia do tego, kim jest człowiek w tych wszystkich relacjach, w których powinien się on kształtować.

Uważam, że kwestia dyscypliny partyjnej może być zasadna w sprawach dotyczących ekonomii, obrony narodowej itp. W tych dziedzinach natomiast, w których chodzi o moralność, czyli o kształtowanie koncepcji człowieka i społeczeństwa, trzeba mocno stawiać na wolność sumienia; posłowie, którzy deklarują się jako chrześcijanie – niezależnie od tego, jakiej są formacji – winni w takich sytuacjach głosować zgodnie z chrześcijańskim sumieniem. Skoro ostatnio 46 posłów PO głosowało „niezgodnie z dyscypliną partyjną”, oznacza to, że mieli odwagę, by oddać głos zgodnie ze swoim sumieniem. To dobry sygnał z naszego parlamentu. Nieuznawanie tego prawa i krytyka takich postaw dowodzi stosowania odgórnej presji, żeby pewne rzeczy przeprowadzić nawet wbrew sumieniu, ale z pozorami pewnej wolności.

My wszyscy, jako wyborcy, musimy zwracać uwagę na to, jak posłowie, których wybraliśmy, myślą i działają. Sprawowanie przez nich mandatu poselskiego winno być działaniem w imieniu ludzi, których reprezentują. Winno więc być nacechowane troską o dobro człowieka, a nie dokonywać się na zasadzie jakichkolwiek zapotrzebowań, bezpośrednich chwilowych interesów, konsumpcyjnej wizji życia. Wszystkim nam zależy na takim ustawodawstwie, które poprowadzi nas do życia w prawdzie i wolności, w którym człowiek uczy się być dla drugiego, a nie dla siebie. Ważne jest, byśmy jako społeczeństwo mieli świadomość, czego – w oparciu o Konstytucję i prawo naturalne oraz wiarę – możemy oczekiwać od naszych posłów. W tym wypadku chodzi o zagwarantowanie tego, co może być widziane jako przywileje wobec małżeństwa i rodziny, innym związkom.

Musimy być jednak przy tym świadomi, że te swoiste przywileje wiążą się z konkretnymi obowiązkami i wyzwaniami. To rodzina podejmuje te obowiązki i korzystając z uznanych i przyznanych praw oraz z pewnych przywilejów, jest wspólnototwórcza, czyli gwarantuje rozwój społeczeństwa i stwarza każdej osobie właściwe środowisko wzrostu i przeżywania siebie w pełni człowieczeństwa. Właściwie pojęta i chroniona instytucja małżeństwa i rodziny gwarantuje stabilność społeczeństwa.

Na podst. audycji w KRP opr. ML


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *